~ 2 miejsce OS: "Dla takiego faceta jednak warto żyć!" autorstwa Natali Verdes ~
Dla takiego faceta jednak warto żyć!
Yyyyy
Może zacznę od początku… Nazywam się Violetta Castillo.
Ostatnio wraz z moimi przyjaciółmi poleciałam na tropikalną
wyspę.
---
W samolocie
Nigdy nie umiem zrozumieć dlaczego tylko ja i Leon jesteśmy
singlami! Prawdopodobnie bym już była z nim umówiona na
randkę, dawno gdyby nie to, że po prostu nie podoba mi się! W
ogóle nie jest opiekuńczy. Strasznie często sobie robię
jakąś krzywdę i facet który by mnie zostawił kiedy bym sobie
złamała nogę, albo rękę, po prostu nie jest dla mnie! Tylko
prawdziwy mężczyzna umie się zająć połamaną dziewczyną; i tym
mężczyzną nie jest Leon.
Nagle samolot został wprawiony w jakieś turbulencje. Zaczął
kręcić bączki. Zaniepokojony Diego postanowił sprawdzić co się
dzieje. Wywracając się ze trzy razy; w końcu udało mu się jakoś
do drzwi do kabiny pilota.
- Zatrzasnęły się! – krzyknął a potem silnym ruchem
wywarzył je.
- On zemdlał!!! – ryknął na cały głos i wskoczył do
kabiny.
Nagle samolotem rzuciło jeszcze mocniej niż zwykle, puściłam
się siedzenia, uderzyłam w głowę i też zemdlałam.
---
Otworzyłem oczy. Violetta leżała na mojej klacie wtulona w nią.
„W sumie to nie takie złe uczucie” – pomyślałem. „Leon
ogarnij się!!! Jesteś po katastrofie lotniczej, większość twoich
przyjaciół prawdopodobnie zginęła a ty myślisz o tym, że
dziewczyna jest nieprzytomna i się do ciebie przytula!” –
skarciłem się sam w myślach. Delikatnie podniosłem
dziewczynę z siebie i ułożyłem ją na trawie. Obok nas leżeli
jeszcze Fran i Marko a także Naty i Maxi. Oddychali. Nieopodal leżał
rozwalony samolot. Nie miałem odwagi do niego wchodzić. Dokoła nas
rozciągała się regularna dżungla!
- O moja głowa! – usłyszałem szept pełen bólu w głosie.
- Violetta! Nic cie nie jest? – zapytałem i od razu przykląkłem
obok brunetki.
- Nigdy się chyba jeszcze nie cieszyłam tak z twojego widoku:3 –
zażartowała i mocno się do mnie przytuliła.
Cała drżała, ale nie od zimna tylko strachu który przeszył ją
na wskroś. Odwzajemniłem jej uścisk. „Leon wiem, że ci się
podoba, ale proszę, nie zacznij jej całować!” – powiedziałem
sam do siebie.
---
Dobra. Jednak jest opiekuńczy, no i słodki i przystojny… No
dobra to facet idealny! Utonęłam w jego oczach.
Puściłam go w końcu. Dopiero teraz zobaczyłam obrazek
katastrofy. Do oczy napłynęły mi łzy. Zaczęłam płakać, tak
bardzo jak chyba jeszcze nigdy wcześniej.
- Wiem, to boli. – zaczął mnie uspokajać i pocieszać; znoju
mnie przytulił, tym razem oparł moją głowę o swoje ramię,
siedziałam. – Proszę nie płacz, bo ja też zacznę! Proszę!
Obiecuję ci, wydostaniemy się stąd.
Zaczął mi nucić Podemos. Przytuliłam się do niego i uderzył
mnie zapach jego pięknych perfum. Wtuliłam się w niego jeszcze
mocniej i starałam nie myśleć o śmierci. Zasnęłam.
Ze snu wyrwały mnie jakieś słowa. To była pozostała czwórka
naszych przyjaciół. Oni także się obudzili. Pierwsze
zrozumiałe dla mnie wyrazy które zrozumiałam to były:
- Pomyśl Marco! Jak fajnie będzie zabawiać się pod wodą na
prywatnej plaży.
- Fran – krzyknęłam – Fran!!!
- Aaaaa. – dobudziła się do reszty dziewczyna z krzykiem. –
Następnym razem budź mnie bardziej delikatnie. – bąknęła bod
nosem.
- Gdzie my jesteśmy? – zapytał Maxi.
- Nie wiem. – odpowiedziałam równo z Leonem. – Gdzieś w
środku puszczy. Samolot się rozbił. – dokończyłam.
- Sprawdzaliście czy ktoś jeszcze przeżył? – spytał Marco.
-Nie mieliśmy odwagi - odrzekł szatyn o zielonych oczach.
- Trzeba to sprawdzić! – dodała Fran. – Nie możemy ich tak
zostawić jeżeli żyją.
- To kto idzie? – zapytał Maxi.
- Myślę, że faceci powinni, dziewczyny nie powinny tego
oglądać. – powiedział Marco.
- Ja się z nim zgadzam! – powiedziała Fran.
---
Takim sposobem zostaliśmy zgłoszeni do przeszukania samolotu.
Wszystkich 3 chłopaków ruszyło w jego stronę. W kadłubie była
wielka dziura, która stała się dla nas drzwiami. Przeszukaliśmy
samolot bardzo dokładnie. Znaleźliśmy duży zapas wody, 6 noży i
trochę jedzenia, jednak jego ilość dla sześciu osób mogła
wystarczyć najwyżej na 1 dzień:[. Zajęliśmy się przetrząsaniem
gruzów. Nie odszukaliśmy ciała żadnego z naszych znajomych. Był
to dla nas dostateczny komunikat. Z zapasami wróciliśmy do
dziewczyn, które już nie wiem jakim cudem rozpaliły ogień,
nazbierały chrusty na całą noc i zaczęły pleść sznurki. Nie
ogarniam kobiet i ich prędkości w działaniu. Usiedliśmy obok nich
i każdej daliśmy po nożu.
Zjedliśmy kolację złożoną z: kromki chleba, kawałka pieczeni
i trzech łyków wody, dla każdego. Zajęliśmy się przygotowaniem
jakiegoś obozowiska. Faceci poszli po drewno a dziewczyny
kontynuowały wyplatanie linek. Gdzieś po 2 godzinach pracy obie
grupy były gotowe. Że stało się już prawie ciemno.
Postanowiliśmy się zająć na razie sporządzeniem tylko
prowizorycznych, drewnianych hamaków by nie spać na ziemi.
Uzgodniliśmy, że następnego dnia zajmiemy się jakimiś domkami.
Faceci szybko powiązali ze sobą drewniane bale przygotowanymi
wcześniej przez dziewczyny sznurkami. W tym czasie laski nazbierały
duże, rozłożyste liście. Następnie wyłożyliśmy nimi nasze
prowizoryczne legowiska. By nie brakło nam drewna na opalanie
ogniska w nocy zadecydowaliśmy by spać parami. Oczywiście miałam
dzielić hamak z Leonem co nie przeszkadzało w ani jednym
procencie!:] Pozostało już tylko wyznaczyć warty. Może i nawet z
Leosiem, ale nie chciało mi się spać, więc się zgłosiłam.
Naturalnie, w momencie on też. Nasi przyjaciele byli bardzo zmęczeni
więc nawet nie próbowali się sprzeciwiać. Od razu ruszyli do
swych legowisk i zostawili nas samych.
---
Gdy nasi przyjaciele już sobie poszli, niepewnie złapałam
chłopaka za rękę.
- Możemy porozmawiać? – zapytałam nieśmiało.
- Jasne! – odpowiedział także podenerwowany.
Nadal trzymając go za dłoń; tym razem pewniej, zaprowadziłam
go na plażę która było nieopodal. Podeszłam do jakiejś wielkiej
skały a następnie usiadłam na niej. Uczynił to samo.
- Słuchaj, Leon… - zaczęłam niepewnie.
Nie miałam jednak szans dokończyć bo jego usta namiętnie
zetknęły się z moimi.
Niestety żyliśmy tym pocałunkiem tylko przez sekundę, bo
chłopak gwałtownie się odsunął.
- Ja… przepraszam cię, nie powinienem… nie wiem co we mnie
wstąpiło!!! – już chciał mi uciec, ale ja na to oczywiście nie
pozwoliłam.
Szybko złapałam go za ramię, przyciągnęłam do siebie i
oddałam jego całusa; pogłębiając go. Tym razem już nie uciekał!
Jego dłonie powędrowały na me biodra, i niżej. Powoli zaczęło
brakować nam powietrza, więc delikatnie i spokojnie oderwaliśmy
się o siebie.
- Czy to oznacza, że jesteśmy razem? – zapytał.
- Tak! – odpowiedziałam bez namysłu.
--- EPILOG
Nazajutrz powiedzieliśmy znajomym o naszym małym romansie.
Bardzo się ucieszyli!
Prawdopodobnie spędzilibyśmy resztę życia na raj wyspie, gdyby
nie to, że jakieś 2 tygodnie później obok przepływał statek
wycieczkowy, który nas uratował! Po powrocie do Buenos Aires
wzięliśmy ślub. Byliśmy razem naprawdę bardzo szczęśliwi. Tym
razem jednak na miesiąc poślubny nie polecieliśmy samolotem lecz
samochodem:3.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Napisała OS Natalia Verdes z bloga: http://prawdziwa-historia-leonetty.blogspot.com
Po prostu Boski i też zasłużył na pierwsze miejsce ;*
Praca bardzo mi sie podobała skarbie < 3
Nagroda z 2 miejsca : reklama przez 3 tygodnie, opublikowanie One Shot'a na blogu, możliwośc
napisania ze mną rozdziału, 2 zdjecie z dedykacją, dedykacja rozdziału
Piękny :*
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć... Może to, że bardzo mi sie spodabała fabuła :*
Rybcia :*
AAaa Nati piszesz Bosko :*:*:
OdpowiedzUsuńKocham tego OP <3 AJAJA :D
Odbija całuski :D
Uwielbiam wszystko co jest w wykonaniu Natalii Verdas<33
OdpowiedzUsuńKocham to <3
:*