czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 11 ~ Kocham Cię.

* Violetta *
Jedna nie odebrana wiadomość od...

Od Diego <3 :

Kiciu, posłuchaj. Ty do mnie nie pasujesz... Możemy zostac przyjaciółmi... Całuski,
                                     Diego.

Nie pasuje?! Teraz nie pasuje! Trzeba było pomyśleć ze dwa razy za nim mi się oświadczył. Chwila! On nie potrafi myśleć. Jest skończonym idiota. Mogłam przewidzieć, że byłam jego zabawka. Jeszcze te zdjęcia, papiery. Mam go dość. Żałuję. Żałuję, że zepsułam sobie trochę czasu w życiu na takiego dupka. Nienawidzę go! Mój ojciec go tak chwalił. Jak dowiedzial się, że z nim jestem, to cieszył się bardziej ode mnie. To się nazywa zięć. Ciekawe co powie kiedy dowie się co mi zrobił. Całe szczęście nie ruszyliśmy jeszcze z przygotowaniami do ślubu. Więc wszystko dobrze można odwołać. Jest mi smutno i to cholernie. Ale to nie chwila by tracić czas na takiego dupka co chciał by mieć każda, na jeden raz.
         Zrobilam sobie kolację, wzięłam prysznic. Około 23 zasnełam.
* Następnego dnia, Leon *
Obudziłem się dość wcześnie. Uśmiechnąłem się na wspomnienie z wczorajszego dnia. Dobrze, że chociaż tyle spędziliśmy czasu. Mam nadzieję, że ten pomysł będzie dobry i zostaniemy przyjaciółmi. A później może... Nie! Leon przestan. Na razie nie jesteśmy przyjaciółmi, a ja lecę w przyszłość. Po chwili leniuchowania w łóżku. Wstałem i skierowałem się do łazienki, gdzie wykonałem poranne czynności. Zastanawiałem się co będę dziś robić. Zadzwoniłbym do Violi, ale może nie ma czasu. Poza tym nie chce jej się narzucać.
Zszedłem do kuchni rozejrzałem się w około. Chyba muszę coś zjeść. Pan Boby (brzuch) już jest głodny. Otworzyłem lodówkę i nic. Pusto.
- Przepraszam Boby musisz jeszcze wytrzymać.
         Postanowiłem zrobić jakieś zakupy. Wziąłem kluczyki od auta. Zamknął dom, wsiadłem do auta i ruszyłem do najbliższego marketu.
          Kiedy byłem na miejscu, wziąłem koszyk i wszedłem do środka. Ruszyłem na dział z żywnością.
Na sam koniec kierowałem się do kasy. Ni stąd ni z owad. Uderzyłem się z kimś. Co celem było wysypanie jej rzeczy z rąk, gdyż nie miała koszyka. Od razu kuciel by je pozbierać. Ja dopiero po chwili się ocknąłem. Podniosłem ostatnia rzecz jaką leżała na podłodze. Spojrzałem na kobietę.
- Cześć Violu
- O yy hej Leon
- Co tu robisz?
- Jakby nie patrząc jesteśmy w sklepie. A ty co robisz w dziale dla kobiet? - zasmiala się
- Przechodziłem.
- Przechodzileś
- Przecież mówie. Kończysz już zakupy?
- Tak a co?
- Może byśmy gdzieś pojechali. Jest ładną pogoda.
- Pewnie ale muszę najpierw jechać do domu.
- Okey. Ją już idę. Przyjadę pod twój za półtora godziny.
- Dobrze, do zobaczenia.
* Francesca *
Aktualnie rozmawiam z Ludmiła. Wie już, że Marcin wrócił. Kiedy o nim usłyszała zaczęła się dziwnie zachowywać. Może nie dziwnie. Poprostu inaczej niż zwykle. Od razu zmieniła temat. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Przepraszam. Pójdę otworzyć.
- Okey. - podeszłam do drzwi po czym je otworzyłam. Ujrzalam bruneta.
- Co ty tu robisz?
- Hey. Nawet się nie przywitasz?
- Tak cześć. A więc co tu robisz?
- Pomyślałem, że może wyjdziemy na spacer.
- Mam gościa. Może kiedy indziej.
- Fran, ja... - zamilkła kiedy go zobaczyła. Po chwili jednak się otrzasnela. - Ja muszę coś załatwić. Idę. Papa. - cmoknęła mnie w policzek i wyszła.
- Ja też już pójdę. Spotkamy się jutro. Narazie. - pocałował mnie w polik i odszedł. Wywarłam to miejsce. Zamknęłam drzwi. Postanowiłam się trochę zdrzemnac...
* Ludmiła *
Wyszłam z domu Fran. I skierowałam się do ścieżki prowadzącej do mojego domu.
- Lu! - usłyszałam wołanie mojego imienia. Zignorowałam to.
- Ludmiła! - ponownie. Tym razem odwróciłam się w stronę z której odbiegał głos.
- To ty. Nie wiedziałam że wołałeś akurat mnie. - podszedł już bliżej mnie.
- Oczywiście że ciebie. Przejdziemy się gdzieś?
- Pewnie - Ruszyliśmy, szliśmy w swoich objęciach.
- Może wybierzemy się dziś wieczorem do kina? Co ty na to kochanie?
- Jak najbardziej tak. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham, Lu. - pocałował mnie w polik.
* Violetta *
- Leon, nie mam ochoty na rowery.
- Ale ja cię proszę.
- Też Cię proszę.
- Wiesz, że nie ulegnę?
- Tak i ty także to wiesz.
- Tak dlatego nie kłóć się ze mną i jedziemy rowerami.
- Okey. Niech ci będzie. - wyprowadziłam rower z garażu, wsiadłam i nie patrząc na Leona ruszyłam. Chwilę potem dostrzegłam chłopaka jadącego obok mnie.
- Masz focha? - zapytał
- Nie, skądże.
- Ja sądzę inaczej.
- To twoje zdanie.
- Tak ja je powiedziałem.
- Yh jesteś nie do zniesienia. Tak wogóle to gdzie jedziemy?
- Prosto i przed siebie!
- Dzięki za informacje. A tak serio?
- Niespodzianka.
- Co jeśli ich nie lubie?
- To już twój problem. Czy tego chcesz czy nie, będzie niespodzianka.
- Okey... - jechaliśmy w ciszy. Gdy nagle... - Leon uważaj!

________________________
Kolejny rozdział. ;3
Mimo że ostatnio nie było tyle komentarzy ile chciałam dodałam bo była to praca Nikoli. Dziś też normalne rozdziału by nie było ale z racji że są me urodziny, dodaje.

Jeśli nie będzie 15 komentarzy nie pojawi się kolejny rozdział.

poniedziałek, 26 maja 2014

Miniaturka XXII

Miniaturka by Nikola A. 


Do tej pory...
     Udawałam silna kobietę której nikt i  nic nie może złamać. Tak na prawdę miałam serce delikatne jak z papieru i sztuczny uśmiech. Łzy, przy których każdy myślał że są ze szczęścia. Tak naprawdę były bólem.
Wszyscy patrzyli na to jak się zachowuje. Gdyby popatrzyli w me oczy zobaczyliby smutek jakiego nigdy dotąd nie dostrzegli. Strach... Jakby gonił za mną bandyta z nożem oraz ta bezradność która doszczętnie mnie zniszczyła. Próbując złapać oddech powiem "Kocham Cię" ostatni raz już tobie. To rozwiąże problemy, co dzień się oto boję. Mam pistolet, dwa boję i nas dwoje. To koniec! Fajnie było kochać. Fajnie było śnić, lecz teraz już nie mam po co żyć!
      Dziękuje za wszystko... Za to że byłeś przy mnie zawsze gdy cię potrzebowałam... W chwilach radości i smutku. Byłeś dla mnie całym światem. Chciałam byś wiedział że Kocham Cię. Owszem! Nie jestem ładna, nie mam idealnej figury. Jestem także cholerną zazdrośnicą.
     Kocham Cię nad życie. Gdybym odeszła nikt by nie zauważył... Nikt by nie płakał, nie tęsknił...
     Chce być twoim najpiękniejszym powitaniem i najtrudniejszym pożegnaniem. W tobie jest światło, które oświecą każdy mrok.
Tak bardzo, ale to bardzo, bardzo... Kocham Cię najbardziej, najmocniej, najczulej na świecie. Gdzie kolwiek i kiedy kolwiek  jesteś... Ciągle myślę o tobie... Nie chce już tak dłużej żyć! Jesteś moim całym sercem... A przecież bez serca nie da się żyć.
_______________
Krótkie jednorazowe opowiadanie które napisała moja koleżanka Nikola ;3
Niestety nie ma bloga, ale talent jest ;P
Praca bardzo mi się podoba ;*
Brak słów, jak przeczytałam to nie wiedziałam co powiedzieć. Pamiętasz? ;d
Następny post pojawi się jeśli będzie z 16 komentarzy! ;>>

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 10 ~ Marcin / Wiadomość

* Francesca *
- Witaj Fran
- Cześć. Co tutaj robisz? - zapytałam.
- Przyjechałem. I nie mam zamiaru wyjeżdżać. Mogę wejść?
- Nie chce słuchać twoich tłumaczeń Marcin.
- Spokojnie, chce zwyczajnie porozmawiać. Nie będę rozwijać tamtego tematu.
- Niech Ci będzie, wejdź. - wskazałam gestem ręki. Gdy wszedł, zamknęłam drzwi. Skierowaliśmy się do salonu, usiedlismy na kanapie.
- Chcesz coś do picia?
- Nie dziękuje.
- Po co przyjechales?
- Dawno cię nie widziałem. Poza tym przeprowadziłem się tu.
- Co?! Znowu chcesz mi zniszczyć życie?!
- Nie! Przeprowadziłem się tu, bo mam pracę. Chce się z tobą tylko przyjaźnić.
- Przyjaźnić?! Po tym co mi zrobiłeś? Przez ciebie o mało co się nie zabiłam! - Nic nie odpowiedział.
- Przepraszam... Nie chciałem cię krzywdzić.
- Ale ci się udało.
- Nie chciałem.
- Ale zrobiłeś.
- Tak. Wiem i żałuję tego. Gdybym mógł cofnąć czas - przerwała
- Ale nie możesz.
- Niestety...
- Słuchaj. Muszę iść na spotkanie z koleżanka więc musisz już sobie pójść.
- Okey. Tylko obiecaj mi, że jeszcze się zobaczymy.
- Nic nie obiecuje. A teraz wyjdź. - Nic już nie powiedział tylko wyszedł. Nie wierzę, że wrócił. Po co? Kolejny raz zniszczyć mi życie? Mam już go dość. Zanim się pojawił było świetnie. Po tym co mi zrobił... Próbowałam popełnić samobójstwo. Nie udało się, gdyż Federico w pore przyjechał i zabrał mnie do szpitala. Uratowali mnie... Fede opiekował się mną, nie spuszczałam mnie z oczu jak małego dziecka. Zapisał mnie na terapię. Chodziłam na nią jakieś pół roku, a później terapeuta stwierdził, że nie potrzebuje już pomocy. Jestem ogromnie wdzięczna Fede za to co dla mnie zrobił.
* Emma *
Z Brodwey'em rozmawialiśmy do późna! Dobrze czułam się w jego towarzystwie. Dowiedzieliśmy się trochę o sobie. Dziś umówiliśmy się do kawiarni, a później spacer. Znam go ledwo nie dzień ale zdążyłam polubić. Między nami jest rok różnicy. Mimo to nie czujemy tego.
* Leon *
Właśnie spaceruje alejkami parku. Przechodząc tak rozgladalem się, wspominałem wszystkie chwilę z Violettą. Wszystkie były cudowne. Klocilismy się, ale zawsze o jakieś drobnostki. Ale co to byłby za związek bez kłótni?
Bardzo mi jej brakuje. Nie wiem jak mogłem być takim idiotą i ją zdradzić. Teraz ona jest z tym dupkiem. Mam chociaż nadzieję że jest szczęśliwa. Jeśli nie ze mną to niech chociaż z nim. Najważniejsze dla mnie jest to aby była szczęśliwa.
Usiadłem na ławkę. Schowalem twarz w dłonie. Nie wiedziałem już co mam zrobić. Głównie ze swoim życiem. Nagle poczułem czyjąś obecność zz tyłu ławki.
Podniosłem, obrocilem głowę. Ujrzałem piękna szatynke.
- Hej, mogę się dosiąść?
- Cześć. Pewnie, że tak. - usiadła obok mnie
- Jak tam u ciebie?
- W miarę dobrze. Violetta...
- Tak?
- Nie chce aby między nami było jakieś napięcie. Chce być twoim przyjacielem. - spojrzała na mnie.
- Ja nie potrafię Ci zaufać.
- Chociaż spróbuj. Zacznijmy nasza znajomość od nowa. Jakby nic się nie wydarzyło.
- Leon, przecież wiesz, że nie da się o wszystkim zapomnieć.
- Wiem. Wiem że to jest trudne Ale przynajmniej spróbujmy od nowa.
- Okey. A więc... Jestem Violetta, a ty? - zasmialem się.
- Leon. Miło mi cię poznać.
- Mi również. Opowiesz mi coś o sobie?
- Pewnie. Tylko powiedz.. Co chcesz wiedzieć?
- To co mi powiesz. Przejdziemy się?
- Pewnie. - wstaliśmy. Zacząłem jej o sobie opowiadać. Szczerze przyznam, że nie jest łatwo udawać że niczego nie bylo. Mimo to cieszę się że mogę być obok niej. Nawet na małą chwilę. Kiedy ją skończyłem swoją historię, ona zaczęła.
- Robi się trochę późno. Twój chłopak się nie martwi?
- Skąd pewność że mam chłopaka?
- Tak piękna dziewczyna jak ty musi kogoś mieć.
- Mam tak jakby narzeczonego.
- Tak jakby?
- Tak, tak jakby. Słuchaj. Nie chce o tym rozmawiać.
- Okey. Skoro nie chcesz nie zmuszam.
- Dziękuje. Wiesz ja muszę już iść do domu.
- Odprowadze cię.
- Nie trzeba. Naprawdę.
- I tak to zrobię. Chce mieć pewność, że wrócisz cała i zdrowa do domu.
- Okey. To chodźmy.
* Emma *
Po spacerze z Brodwey'm.
Gdy musieliśmy się pożegnać, szybko pocałował mnie w policzek i poszedł w swoja stronę. Ucieszyłam się. Nie będzie musiał widzieć moich rumieńców.
Po chwili sama już siedziałam w domu i rozmyślałam nad swoim życiem. Odkąd Eric wyjechał czuje się bardziej... Samotna? Nie mam zbytnio przyjaciół. Musze sama sobie radzić, ale daję rade. Eric mi pomaga. Na odległość ale dajemy sobie radę. Bardzo go kocham i cieszę się że mam takiego brata jak Eric.
* Violetta *
Byliśmy już pod drzwiami mojego domu.
- To...
- To... - powtórzył moja czynność
- Muszę iść. - zasmialam się
- Tak. Yyy. Spotkamy się jutro?
- Jutro? No nie wiem czy znajdę czas.
- Weź... Napewno uda ci się znaleść trochę wolnej chwili.
- Postaram się, ale nic nie obiecuje.
- Okey. To ja już idę. Do zobaczenia - pocałował mnie w policzek i odszedł. Weszlam do domu. Wzięłam telefon spojrzałam na wyświetlacz. Jedna nie odebrana wiadomość od...
_______________________
To do next ;D
Jeśli będzie tu z 20 komentarzy ;>
Przepraszam za błędy!
Ian urzyczy twarzy Marcinowi!

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 9 ~ Emma / On.

*Violetta*
Poprostu nie spodziewałam się tego że Diego mógł mnie oszukać. Jeszczego raz wszystko przeczytałam. Nie mogłam w to uwierzyć. W kopercie prócz kilku papierów były zdjęcia. Moje zdjęcia. Były to te zanim jeszcze poznałam Diega.
Nie wiem co o tym myśleć.
Po kilku minutach, kiedy oswoiłam się z sytuacją. Postanowiłam zadzwonić do niego. Wzięłam telefon. Wybrałam numer. Jeden sygnał... Drugi... Trzeci... Nie odbiera.
Zdenerwowałam się. Bo najpierw odwija mi takie cos. Teraz nawet się nie odezwie. Poszlabym do Angie ale nie ma jej. W takim razie wybieram się na spacer. Zawsze świeże powietrze, śpiew ptaków, mnie uspokajały. Prócz przyjaciół oczywiście. Przebrałam się w zwiewną, turkusową sukienke. Wzięłam torebkę, wyszłam i zamknęłam drzwi...
* Maxi *
Kilka minut temu wyladowalismy w Buenos Aires. Cieszę się że wróciłem do mojego miejsca. A jeszcze bardziej że z Natalia. Niby nie jesteśmy razem. Jest moja przyjaciółka... Jak na razie... Aktualnie jedziemy taksówką do mojego domu.
- Zadowolona z decyzji?
- Tak. Jestem tu z godzinę jak nie więcej. Ale myślę że to dobra decyzja. I będzie świetnie.
- Napewno... - uśmiechnalem się ciepło. Po krótkiej chwili rzekłem. - Już jesteśmy.
Wysiedlismy z taksówki. Wzięliśmy swoje bagaże i skierowaliśmy się na moją posesję. W samolocie ustaliliśmy że Naty zamieszka u mnie. Mam ogromny dom więc nie będzie żadnego problemu. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka.
- Łał... Ładnie tu masz.
- Tak. Teraz jak jesteś ty będzie jeszcze lepiej.
- Jak to?
- Będę miał towarzystwo... Pokaże ci twój pokój.
- Okey. - poszliśmy kręconymi schodami na górę. Skierowaliśmy się w lewo do pokoju gościnnego. Teraz już pokój Naty.
- I oto twoje królestwo. - powiedziałem otworzyłem drzwi. Weszła do środka.
- Pięknie dziękuje. - pocałowała mnie w policzek.
- Może pojedziemy do marketu. Nie ma nic do jedzenia więc. - zasmiał się .
- Pewnie. Chodźmy. - pociągnęła mnie za reke na dol. W ogóle nie była zmęczona po podróży. Wręcz przeciwnie. Tryskala energia jak małe dziecko. Zamknąłem dom. Wzięliśmy do auta i pojechaliśmy na zakupy.
* Brodwey *
Aktualnie przechadza się po mieście. Nie mam żadnego ciekawego zajęcia. Leon jest czymś zajęty. Maxi nie dawno przyjechał. Federico zajęty uganianiem się za Lu. " Może by pójść do Erica?" - pomyslalem... Dawno go nie widziałem. Nawet nie wiem czy jest jeszcze w tym mieście. Pójdę, może jest. Miejmy nadzieję...
Kilka minut później stałem przed kamienicą w której mieszka.
Wyszłem do środka, na drugie piętro, drzwi 5. Zapukalem. Otworzyła mi piękna blondynka.
- Hej. Zostałem tutaj Erica?
- Eric tu nie mieszka.
- Nie? A gdzie?
- Wyprowadził się do Kanady. Jestem jego siostrą. A ty to kto? - nadal staliśmy w progu
- Jestem jego kumplem. Dawno go nie widziałem. - przerwała mi
- Może węjdziesz do środka?
- Pewnie. - weszlem. Ruszyłem za dziewczyna. Chwilę później weszliśmy do salonu. Usiędliśmy na kanapie.
- Moj brat wyjechał jakieś pół roku temu. Strasznie długo się nie widzieliście.
- Tak. Ja wyjechałem do Brazylii. Kontakt nam się urwał. Jestem Brodwey. A ty?
- Och. Przepraszam. Nie przedstawiłam się. Jestem Emma miło mi cię poznać.
- Mi również. - zasmialem się. Dziewczyna zaproponowana mi herbatę. Chwilę później zaczęliśmy o sobie opowiadać i tak minęło mi kilka godzin.
* Francesca *
Właśnie oglądam mój ulubiony serial. Siedzę na kanapie, przykryta kocem i kubkiem cieplej herbaty. Trochę się przeziębiłam wiec darowałam sobie wieczorny spacer. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Z nie chęcią wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. Nacisnelam klamkę. Nie mogę w to uwierzyć! Nie mam pojęcia co On tutaj robi! On a mianowicie...
___________________
Są krótkie ale często ;p
Do kolejnego :3
Jeśli będzie tu z 15 komentarzy ;>

Emma ->

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 8 ~ Pojadę z tobą! / Koperta.


* Następnego dnia, Leon *
Obudziłem się dość późno z mocnym bólem głowy. Wstałem do pozycji siedzącej. Rozejrzalem się po pomieszczeniu. Znajdowałem się w moim salonie. Nagle że schodów usłyszałam stukot butów. Obróciłem się i ujrzałem Ludmiłę. 
- Lu? Co ty tu robisz? - zapytałem. Byłem zdziwiony bo co ona tu robiła?
- Wszystko ci zaraz wytłumacze. Chodz do kuchni. - tak jak powiedziała tak zrobiłem. Posłem za nią. Usiadłem na krześle i obserwowalem Ferro. 
Po chwili dała mi szklankę wody i tabletke przeciwbólową. 
Połknąłem i wypiłem zawartość szklanki. 
- Co się stało? I co tu robisz? - wkońcu chce się czegoś dowiedzieć
- A więc... Tańczyliśmy razem to pamiętasz?
- Tak. 
- Okey. To po tańcach i kiedy państwo Castilio wyruszyli w podróż. Chłopaki zaproponowali imprezę w klubie. Oczywiście wszyscy się zgodzili prócz dziewczyn które były już wystarczająco zmęczone. 
- Dobrze. Rozumiem. Chyba... Ale jak znalazła się w moim domu?
- Przecież ci to mówię. Siedź cicho i mi nie przerywaj. Więc... Kiedy w klubie byliście już wystarczająco upici. Brodway który był w lepszym stanie od was, zadzwonił do mnie w celu więzienia ciebie i Fede do domu. Więc tak też zrobiłam. Kiedy byliśmy już w domu nie chciałam zostawiać cię samego bo nie wiadomo co mógłbyś zrobić. A i Fede o własnych siłach wszedł na górę i śpi w gościnnym. Nie odwiozlam go do domu gdyż jego ojciec byłby wściekły na niego. 
- Dobra. Wszystko rozumiem i dziękuje że no ogólnie za wszystko.
- Nie ma za co. Przecież jestem twoją przyjaciółka. 
- Tak. Najlepszą. - zasmialismy się. 
- Zdecydowanie najlepszą. 
- Pewnie. - podszedłem do niej i pocałowałem ją w polik. - Idę przebrać się w coś innego. 
- Okey... Przy okazji jak idziesz na górę, mógłbyś obudzić Federico. 
- Okey! 
* Ludmiła *
Wczoraj było wspaniale. Świetnie tańczyło mi się z Fede... A myślałam że to zły pomysł. Ale w dalszym ciągu uważam że powinnien być że mną... Znaczy z Fran. Powinnien być z Fran. Kiedy Leon poszedł na górę ja postanowiłam zrobić im śniadanie. Tylko co by tu... Może zrobię tosty. Będzie szybciej i łatwiej. 
* Federico *
Poczułem lekkie zdarzenie w głowę. Natychmiast podniosłem się i zobaczyłem Leona. 
- A tobie co?! 
- Miałem cię obudzić. Raz nie zadziałało to musiałam coś zrobić. Po za tym to Lu mi kazała. 
- Lu? A co ona tu robi? I co ją robię w twoim domu?
- W wielkim skrócie. Była impreza. Upilismy się. Ludmiła była tak miła że nie zawiózla cię do domu tylko tu.
- Całe szczęścię.
- Tak. A teraz wstawać. I idziemy na dol. - powiedzial i wyszedł z pokoju. 
Wstałem. Poszłem do łazienki i po kilku minutach schodziłem na dół. W kuchni dostrzegłem Lu. Czym prędzej tam pognalem. Chciałem ją przytulić od tyłu. Ale uznałem że jeszcze nie. Gdyż jesteśmy przyjmie przyjaciółmi a ona uważa że powinienem być z Fran. Co jest kompletnie nie dorzeczne. Gdyż jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic a nic do niej nie czuje. Jest ładna ale znacznie bardziej podoba mi się panna Ferro...
- Dzień dobry 
- Hej Fede. Siadaj. Zrobiłam Wam śniadanie. 
- Dziękuje. Jesz z nami?
- Nie, muszę już iść do domu. 
- Okey. 
- Narazie. - pocałowała mnie w policzek i wyszła. 
* Natalia *
To już dzisiaj. Dzisiaj Maxi opuszcza Hiszpanie. Bardzo mi smutno z tego powodu, ale nie daje tego po sobie poznać. Chce spędzić jeszcze z nim tę kilka godzin... Nie wiem kiedy go jeszcze raz zobaczę i czy wogóle zobaczę. Aktualnię siedzę z Maxim na tarasie przed moim domem. 
- Maxi... Przyjedziesz tu jeszcze kiedyś?
- No pewnie że przyjadę. Szczerze ci powiem że nie wytrzymam tyle czasu bez ciebie. 
- Ja też nie. Strasznie będę tęskniła.
- Ja też ale nie martw się...
- Ej! Wpadłam na genialny pomysł. - chłopak spojrzał na mnie pytająco. - Pojadę z tobą. 
- Nie wyglupiaj się Naty. Masz tu pracę, rodzinę, przyjaciół swoje życie. 
- Nie ja chce jechać z tobą. Postanowione. No chyba ze ty nie chcesz... 
- Jasne że chce. - momentalnie rzuciłam mu się na szyję. I pocałowałam w polik.
- Ciesze się. 
- Ją też. Ale jak chcesz jechać. To musimy zacząć twoją pakowanie. 
- Okey. To chodźmy. - wstałam i pociągnęłam go za rękę do środka domu. 
* Violetta * 
Wstałam dziś wcześniej niż zazwyczaj. Jest piękna pogoda, ale ją postanowiłam posprzątać. Zaczęłam sprzątać wszystkie szafki przy tym robiąc porządek w papierach... Nagle znalazłam pewną kopertę. Na oko jak zwykła koperta. Miałam w planie ją wyrzucić tak jak każde niepotrzebne. Ale najpierw ją otworzyłam to co w niej zobaczyłam było może nie do pomyślenia... Po prostu nie spodziewałam się że... 

_______________
Do następnego ;*
Jeśli będzie 12 komentarzy ;>>


piątek, 9 maja 2014

Rozdział 7 ~ Z Fran?! / Zmienił się.

* Argentyna, Buenos Aires *
-Tak. - Z wielkim usmiechem wypowiedziala to slowo. Niby zwykle "tak" ale w nie ktorych sytuacjach znaczy naprawde wiele. 
- Oglaszam Was mężem i żoną. Mozecie sie pocałować. - po chwili tak też zrobili. Od dzisiaj już Angie będzie szczęśliwą żoną Germana Castilio.
* Godzina później. *
Wszyscy bawili się świetnie. Przynajmniej tak można było wyczytać z ich zachowania. Młode małżeństwo bawiło się wraz z innymi gośćmi. Violetta siedziała przy stoliku. Diego z nią nie przyszedł, jej przyjaciółki bawiły się z partnerami, a ona sama. Nie chciała im przeszkadzać. Kiedy wzięła łyk soku ktoś podszedł do stolika przy którym siedziała. 
- Mogę się dosiąść? - usłyszała Ten głos. Tak dawno go nie słyszała...Z jej ust poleciały cicho wypowiedziane słowa... 
-T-ttak. - usiadł na przeciw niej. Nie wiedziała co za bardzo ma zrobić. Tak dawno go nie widziała. Nie wiedziała co powiedzieć, jak się zachować. W ostateczności mogłaby się wogóle nie odzywać. Ale nie wypadałoby. Wkońcu zdecydowała się odezwać. 
- To - wypowiedzieli jednocześnie. 
- Co u ciebie słychać? - zapytała Castilio.
- Świetnie. A u ciebie?
- Też świetnie... - zapadła cisza... 
- A jak ci się układa z Larą? - nie chciała zbytnio rozpytywać o jego życie prywatne, a jeszcze bardziej słyszeć czegoś na temat Lary. Ale jednak postanowiła się zapytać gdyż zżerała ją ciekawość. 
- Dlaczego miałbym ci mówić o nas? Przecież nienawidzisz Lary. Wkońcu odbiła ci faceta. 
- Nie przepadam za nią. Nie nalegam również abyś mówił mi o Was. Zapytałam... Chciałam być miła. Może to dobrze że nie jesteśmy już razem. Teraz masz lepszą księżniczkę. 
- Dla twojej wiadomości. Księżniczka ma innego. Wyprowadziła się, więcej jej nie zobaczysz. Cieszy się ?

- Ooo... Księżniczka cię zdradziła? Widzisz. Wkońcu poczułes jak to jest. Przyjemne uczucie co nie?
- Tak bardzo. - powiedzial z ironią w głosie. - A ty? Co z twoim księciem? Jakoś nie widzę aby ktoś z tobą przyszedł. 
- Dla twojej wiadomości. Wyjechał.
- Tak szybko go odstraszyłas. 
- Nie tak szybko jak ty swą księżniczkę. 
- Nie jest moja. 
- Ach... Spokojnie, jeszcze nie jedna cię zostawi. 
- Jestem ciekawy kiedy twój przejrzy na oczy i cię rzuci.
- Wiesz... Nie prędko. Jesteśmy zaręczeni. Mieszkamy razem. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi. 
- Ciesz się tym szczęściem. Długo może nie potrwać. 
- Coś sugerujesz?
- Nie nic. 
- A ty przyszedłes tu z...? Czy może sam? - zaśmiała się
- Przyszłem z Fran.
- Z Fran?! 
- Tak. Spokojnie. Uprzedzając twe pytanie. Jesteśmy i przyszliśmy tu jako przyjaciele. 
- Okey. Muszę już iść. 
- Zaczekaj. Tak szybko? Śpieszy ci się do pustego domu?
- Mam inne zajęcia. Przepraszam ale jednak muszę iść. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - Castilio opuściła wesele wcześniej uprzedzając jedną ze swoich przyjaciółek.
* Hiszpania, Madryt *
Parą jak dotąd przyjaciół świetnie się że sobą dogaduje. Mają wiele tematów do rozmów. Z każdym dniem coraz bardziej się poznają. Natalia na impreżę poszła z Maxi'm. Od tamtego czasu spędzają każdy dzień razem. Maxim nie przypuszczał że ten wyjazd będzie dla niego tak dobrym wyborem. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Pónte już jutro miał samolot do domu. Nie chciał zostawiać pięknej hiszpanki.
* Argentyna, Buenos Aires *
Szatynka spacerowała alejkami parku. Miała widok na jezioro, z jeden strony płac zabaw na którym bawiły się szczęśliwe dzieci. Na sam ich widok kobieta się uśmiechanęła. Sama chciałaby mieć takiego szkraba. Usiadła na ławce gdzie krajobraz rozchodził się na jezioro gdzie pływały łódki... Zaczęła rozmyślać o swoim życiu... Życiu z Dominguez'em. Teraz wyjechał w delegacje. Za tydzień ma wrócić. Od kilkunastu dni często się kłócili. Żadne z nich nie odezwało się pierwsze. Raz gdy Diego chciał to zrobić ona była zajęta przyjaciółka. Później nie miał okazji, aż wyjechał. Szatynka postanowiła że gdy tylko Diego wróci to z nim porozmawia. Przecież nie mogą cały czas się kłócić... Jednak... W jej głowie siedzi jeszcze Verdas. Dla niej już nic nie znaczył. Przynajmniej tak to sobie wmawiała. A gdy dziś go zobaczyła. Nie wiedziała co ma zrobić. Tak dawno go nie widziała. Co prawda... Zmienił się. Raczej na lepsze zdaniem Violetty. Kobieta wstała z ławki i szła dalej. Nie chciała wracać do domu. Lubi spędzać czas na świeżymy powietrzu, a przy tym wspominać, podejmować decyzję jak i nucic sobie piosenki pod nosem.
* Wesele Castilio *
Po tym jak Violetta wyszła, chłopak wstał. Wzrokiem przeszukał dworek. Wesele państwa Castilio odbywało się na świeżym powietrzu. Wkońcu dostrzegł swojego przyjaciela Federico. Postanowił do niego podejść. 
- Cześć Wam - powiedział 
- Hej Leon dawno cię nie wiedziałam. Właściwie to odkąd zacząłes spotykać się z Lara spędzał z nami wszystkimi mniej czasu. - powiedziala Ferro 
- No przepraszam. Ale teraz się to zmieni.
- Jakto? - zapytał Fede 
- Tak to. Nie jesteśmy już razem
- Jejku! Leon to wspaniała wiadomość! Znaczy... No ten przykro mi... - powiedziała Lu
- Nie ukrywają swojej radości. Sam się ciesze że już z nią nie jestem.
- A spotkałeś Violettę? - zapytał Federico
- Tak. Już rozmawialiśmy. 
- I jak? 
- Nic. Jest szczęśliwa z... Dominguez'em. 
- Przykro nam. 
- Przecież jest okey. Ona jest szczęśliwa. Kocha go. A on ją. To najważniejsze. 
- Nie wierze że pogodziłes się z myślą że już nie będziecię razem. 
- Zmienmy temat. Lu... Może zechcesz zatańczyć?
- Z miłą chęcią. Fede! Tam stoi Fran - wskazała palcem na Włoszke. 

__________________________ 
Do nastepnego ;3 
Jeśli będzie tu przynajmniej 10 komci ;> 

czwartek, 8 maja 2014

Przeczytaj ♥

Powrót?
Steskniła się idiotka? No może troszeczke... Przez wiele czasu myślałam co zrobić z blogiem gdy był zawieszony. Ostatnio przeczytałam wszystkie komentarze... Patrzalam na wyświetlenia na wszystko co mnie tu spotkało. Dla innych +30 tysięcy wyświetlen to może mało ale dla mnie naprawdę dużo i wiele to dla mnie znaczy.  Przez ten czas kiedy mnie nie było a wraz że mną moje weny... Która pojawiła się kiedy pojechałam do miejsca w którym jestem szczęśliwa. Napisałam kilka rozdziałów... A ten post postanowiłam że dodam... Piszę ten post tydzien przed dodaniem. Z jakim zamiarem? Otóż chciałabym wrócić. Wrócić do wszystkiego. Po prostu do świata blogowania... Cieszę się kiedy mogę ukończyć mój rozdział opublikować i czekać na wasze szczere opinię. Które naprawdę motywują. Gdyby nie było tu tyle komentarzy pewnie nie było by tego bloga a wy nie czytalibyscie tego i innych postow. 

Dobra do rzeczy ^^
Jeśli jeszcze ktoś mnie pamięta kto kolwiek. I chciałaby abym wróciła i dalej pisała. Niech zostawi po sobie komentarz. Może być w nim zwykła kropka. Ale bd wiedziała że będę dla kogoś pisała. Kogoś kto przeczyta. ;)


Krótka zapowiedź tego co będzie w następnich częściach  opowiadania. ;) Oczywiście jeśli chcielibyście abym wróciła. =]

" Sam się ciesze że już z nią nie jestem.
- A spotkałeś Violettę? - zapytał Federico
- Tak. Już rozmawialiśmy.
- I jak?
- Nic. Jest szczęśliwa z... Dominguez'em.
- Przykro nam.
- Przecież jest okey. Ona jest szczęśliwa. Kocha go. A on ją. To najważniejsze. "


" Nagle znalazłam pewną kopertę. Na oko jak zwykła koperta. 
Miałam w planie ją wyrzucić tak jak każde niepotrzebne. 
Ale najpierw ją otworzyłam to co w niej zobaczyłam było nie do pomyślenia..."

Mam nadzieję że ktoś jeszcze pamięta szatynke z nad morza ;P 

Dziekuje za tyle wyświetlen w czasie w którym sie nic nie pojawiało ;// 

Kocham Was i moje przyjaciółki  które poznałam dzięki temu miejscu :****