poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Day 1



    Cześć wszystkim! Tu Meredith, właśnie wracam z Londynu. Nie wiem jak zacząć dawno nie pisałam. Odzwyczaiłam się już od tego, zapomniałam o wszystkim. Może opowiem po co byłam w Londynie. Byłam u mojej mamy, która mieszka tam już jakiś rok. Poznawałam miasto oraz wspaniałych ludzi. Było fantastycznie... Mimo, iż byłam tam kilka miesięcy, załapałam trochę więcej języka, nabrałam doświadczenia jak to jest w obcym mieście bez nikogo znajomego. I już wiem, że jak będzie jaka kol wiek okazja wyjechania za granicę, nawet nie będę się zastanawiać! Tutaj w Warszawie nic mnie nie trzyma, więc czemu by nie? Jak poradziłam sobie w Londynie, to gdzie indziej też dałabym radę.
     Może opowiem Wam nieco więcej o sobie? Jak już wiecie, z powyższej informacji, nazywam się Meredith imię to wybrał mój... chwila, chwila! Nie schodź na inny temat! Tak, więc urodziłam się w roku 1998, w Amsterdamie. Warszawa to moje miasto od 16 lat. Jest mi tu dobrze, podoba mi się tu. Więc nie mam na co narzekać! Nie myślcie czasem, że mieszkam tutaj tak sama... Jestem tutaj z tatą i moim przyrodnim bratem Filipem. Moim zainteresowaniem są książki! Mój pokój mógłby się nazywać biblioteką. Tata mówi, że niedługo zacznę się ubierać w te książki. Ledwo trzy bluzki na krzyż, a na książki już miejsca brakuje. Ale cóż poradzę, kiedy lubię czytać? Dla taty najważniejsze, abym była szczęśliwą.
     A wy? Jak spędzacie wakacje? Co u Was? Coś ciekawego, podzielcie się ze mną!

___________________________________________________________

Day 1, Chapter 1, August 2015

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 24 ~ EPILOG


*Kilka miesięcy później...*

Otworzyła swoje powieki, popatrzyła na miejsce w którym się znajduje. Po chwili wiedziała już, że nie znajduje sie u siebie tylko u Verdasa. Przekręciła się na drugi bok. Tyknęła się z poduszką. Wygramoliła się spod koldry, wziela jedną z koszul szatyna, która leżała na krzesełku. Zeszła na dół, u w kuchni zobaczyla chłopaka siedżacego przy stoole.
- Dzień dobry - oparła się o framugę drzwi.
- Dzień dobry słońce - podszedł, pocałował ją. - Jak się spało?
- Wspaniale - wymienili się uśmiechami, zasiadli do stołu na którym już było śniadanie przygotowane przez Verdasa. Zjedli śniadanie, posprzątali po sobie i wybrali się na spacer. Rozmawiali o swojej przyszłości. Już od dawna zdecydowali zamieszka razem. Violetta znalazła pracę jako adwokat, Leon zaś jako chirurg. Oboje od trzech miesięcy mieszkają w Nowym Jorku. Są razem szczęśliwi jak nigdy. O dzieciach jeszcze nie myślą, ale może kiedyś, zobaczymy tu małego Verdaska?
    A propo dzieci, Ludmiła urodziła zdrowego synka! Wychowuję go razem z Federico, który podczas ciąży Ludmiły bardzo się z nią zbliżył.
    Francesca jak się okazało zwiedza świat! Obecnie znajduje się w Egipcie wraz że swoim bardzo dobrym przyjacielem Diego.
   A Maxi? Cóż, chłopak jest sam. Natalia która tak bardzo pokochał, zostawiła go. Tak po prostu z dnia na dzień opuściła jego dom, bez żadnego słowa wyjaśnienia. Obecnie poświęcił się dla pracy w schronisku dla zwierząt. Jest myśli że nie ma szczęście w miłości. Choć, może coś jeszcze kiedyś się wydarzy, i zmieni zdanie?

*Kilka lat później...*

- Kevin pójdziesz pobawić się z Amelia?
- Dobrze, ciociu Violu. - oboje poszli bawić się do piaskownicy. - Tylko uważajcie... Wspaniałe dzieciaki - zwróciła się do Ludmiły.
- Dokładnie. A gdzie Leon?
- Pojechał na zakupy.
- Ach, no tak. - uśmiechnęła się.
   Ludmiła wraz z swoim mężem przyleciała do Verdasów na wakacje.
Kevin to syn Ludmiły, ma już 5 lat. Violetta oraz Leon spodziewają się już drugiego dziecka. Tak, 3-letnia Amelia będzie miała rodzeństwo. Verdasowie od 6 lat jest już małżeństwem. Tak jak i Federico z Ludmiła już dwa lata.
  Francesca dalej zwiedza świat, lecz teraz już u boku swojego narzeczonego, a już za dwa miesiące męża - Diego. Dominquez oświadczył się Włoszce w Brazylii w Rio de Janeiro.

Tak oto "kończy się" historia naszych postaci.

Od sierpnia nic nie dodałam co do rozdziału ;/
Ale, lepiej późno niż wcale :d
Czy kończę z pisaniem? Nie wiem.
Co do epilogu; napisałam go, ponieważ nie wiem jaki miałby być kolejny rozdział, bo ta historia jest nudna, bezsensu itp.
Wiem że kończę to opowiadanie ;)
Napewno co jakiś długi czas wstawie jakiś post, nie obiecuje że będzie to jakieś "dzieło" czy zwykła notka. ;)
Jeśli jeszcze ktoś tu jest, ktoś to przeczytał - niech postawi tradycyjną kropkę ;D
Z okazji świąt życzę wam wszystkiego dobrego, dużo prezentów, miłej Wigilii, dobrych ocen, szalonego sylwestra.. ;>
Do zobaczenia niebawem (?)
Ola:)

środa, 8 października 2014

Żyję.

Nie było mnie chyba z dwa miesiące. Oczywiście, myślałam o w tym czasie o blogu. Nie wiem do końca co z nimi zrobić, gdyż nie mam żadnego pomysłu na nowa historię, a tez nie wiem za bardzo o kim o czym ona miała by być. Najlepszym rozwiązaniem byłoby usunięcie czy tez zawieszenia. No chyba ze ktoś ma jakieś pomysły na historię; nie musi być o tematyce serialu "Violetta" . Większość głosów w ankiecie (która jest już usunięta) było za tym by zrobić nowe opowiadanie. Więc jeśli macie jakiś pomysł napiszcie mi na priv czy tez tu w komentarzu. :)W innym przypadku bloga zawieszam. ;)

Co do bloga: Te esperare por que al vivir tu me enseñaste   poszukiwałabym osoby z którą mogłabym pisać tego bloga. Sama nie daję rady. ;) Jeśli ktoś byłby zainteresowany niech pisze na priv; kontakt podany jest w zakładce ;) Można pisac do mnie wszędzie; na maila, gg, ask'a itp. ;) Wtedy poddam więcej informacji. W innym przypadku - jeśli nikt się nie zgłosi także przestanę tam pisać. ;)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 23 ~ Chcę być twoją dziewczyną

Szatynka wstała dziś bardzo wcześnie. Nie mogła spać, gdyż miała sny przedstawiające ją i jej przyjaciela. Nie które chwile były wspaniałe, a drugie nie koniecznie miłe. Ubrała się, zjadła coś na szybko i wybiegła z domu jak oparzona. Chciała wszystko z Leonem wyjaśnić. Kiedy była juz pod jego drzwiami. Za dzowniła dzwonkiem do drzwi. Po chwili dotarło do niej to co zrobiła. Nie wiedziała co ma zrobic. Uciec? Tak to chyba najlepsze wyjście - pomyślała. Jednak było już za późno, chłopak otworzył drzwi i krzyknął.
- Violetta! - zatrzymała się, odwróciła sie tak by spojerzeć na szatyna. Patrzył na nią pytająco. No bo kto przychodzi tak wcześnie do swojego przyjaciela? - Coś się stało? Chodź, zapraszam. - nie pewnie podeszła. Chwile później siedzieli w ciszy w salonie.
- Co cie do mnie sprowadza Violu? - spoglądnął na nią.
- Ja... Ja chciałam tylko z tobą porozmawiać. Ale jeśli nie masz czasu to przyjdę kiedy indziej. - wstała i już chciała wyjśc.
- Nie, ja mam czas teraz. Prosze usiądź, i mów co się dzieje. - zrezygnowana usiadła.
- Bo...
- Mów, nie wstydź się.
- Bo .... Ja chciałam cię tylko przeprosić ze ostatnio tak wybiegłam, bez słowa. - wymyśliła na szybko.
- Nic się nie stało - uśmienchnął się - To wszystko?
- Eee, tak to wszytko. Przepraszam,  ze zajęłam ci czas. Mogłam po prostu zadzwonić.
- Ale tego nie zrobiłaś, i dziękuje ze się fatygowałaś. Zostaniesz na śniadanie?
- Nie, nie dzięki. Jadłam już i mam jeszcze cos do załatwienia.
- No okey.
- To będę już szła. - wstała i skierowała sie do drzwi.
- Ej! Nie pożegnasz sie ? - wróciła sie i przytuliła do niego. Po uścisku  rzuciła krótkie "Do zobaczenia" i wyszła z domu szatyna.
Ugh! Jak mogłaś tak stchórzyć Violetto! No jak?! Jestem zwykłą idiotką! - karciła siebie w myślach.
* * *
- Gdzie ten telefon! - szukała telefonu który wciąż zdzownił, po chwili go znalazła. Czym prędzej go odebrała. 
-Halo? ... Leon... Yyy, tak pewnie, ze możesz... Okey czekam... Do zobaczenia. 
Pobiegła na górę przebrać się. Kiedy to zrobiła na dole ogarnęła trochę bałagan. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszła i otworzyła. Ujrzała Leona. 
- Yyy wejdź, proszę. 
- Dzięki. Pomyślałem, że siedzisz sama w domu i się nudzisz, więc jestem. - uśmiechnął się.
- Okey, chcesz coś do picia? 
- Może jakiś sok, tylko. 
- Okey, zaraz wracam. - szatyn usiadł na kanapie. Chwilę siedział w ciszy, ale zaraz jego uwagę przykuła "książka" pod stolikiem. Miała otwartą stronę na której pisało "I will always love you " . Zaciekawiło go to zdanie. Podniósł "książke", na drugiej stronie (przed tem nie zauwazyl) narysowany była twarz Leona. 
Kiedy tak przyglądał się, do salonu wesżła szatynka. Kiedy zobaczyła ze Leon przygląda się jej jak sie okazało pamiętnikowi. Opuściła tacę na kórej miala postawniony sok oraz ciastka. Leon podszeł do dziewczyny. 
- Co się stało? Ducha zoabczylaś? 
- Co robiłeś z moim pamiętnikiem?
- To pamiętnik? Nie wiedziałem, przepraszam. 
- Nic się nie stało, ale m=co widziałeś. 
- Wystaraczjąco dużo Violetto. Musimy poważnie porozmawiać. 
- Przperaszam, usiądźmy. - usiedli. 
- Dlaczego mi nie powiedziałaś prawdy? 
- Nie wiem, ja po prostu się bałam. 
- Czego sie bałaś? Przecież nie odrzuciłbym cię. Wiesz, ze cię kocham. 
- Nie chciałam przechodzić tego co kiedyś, po twojej zdradzie. 
- Wiesz, że tego nei chciałem. Nie chciałem byś była nieszczęśliwa, byś cierpiała. Nie chciałem tego. 
-Ale tak się stało, Leon. 
- Żałuje. W ciągu tych kilku dni pozwoliłaś mi się do siebie zbliżyć. Zaufać ponownie. Przyejchałas do Buneos Aires. Zostałaś. Nawet nei wiesz jaki byłem wtedy szczęśliwy, że istaniała by szansa na przyjaźń z tobą. - nic nie odpowiedziała. - Każdy zasługuje na drugą szansę. Prosze. 
- Nie wiem co ci powiedzieć. Po chwili ciszy, ot tak poprostu przytuliła się do neigo. Odwzajemnił to. - Leon... 
- Tak? 
- Chcę być twoją dziewczyną. - odsuneła się i spojrzała w jego oczy. 
- Naprawdę? Nawet nei wiesz jak się cieszę. 
- Naprawdę. Kocham Cię. 
- Także cię kocham. - pocałowali się. 
______________________________________
Jeju! Ten rozdział bardzo mi ise nie podoba!
Ale macie leonette ;)) Wkońcu. Miała być jeszcze później, ale cos mnie wzięło i jest teraz. ;)
Przperaszam za błędy i za taki jakiś byle jaki rozdział ale pisze na szybko. :))
LIczę na komentarze <3
Do następnego. ;*




piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 22 ~ Szukałem Cię.

* * *
Użyłam telefonu jako wymówki aby wyjść. Świetnie Violka. Czemu po prostu nie mogłam z nim porozmawiać? Jestem idiotką. Zwykłą idiotką. On znów chce ze mną być! A ja? Jak zwykle musiałam to popsuć. Kocham go, ale nie wiem czy jestem gotowa na związek. Co jeśli stanie się to co kiedyś?
Co jeśli znów mnie zdradzi? Zaufałam mu. Jest moim przyjacielem. Nie wiem czy chce by było z tego coś więcej. Ale muszę w końcu podjąć decyzję i mu o niej powiedzieć. - rozmyślenia Violetty. 

* * *
Nie rozumiem dlaczego tak szybko wyszła. Coś się mogło stać?  A może po prostu to był pierwszy lepszy pretekst żeby sobie pójść? Wygłupiłem się z tym pocałunkiem. Teraz mogę wszystko popsuć, a tak daleko zaszliśmy. Chociaż może nie? Jestem kretynem. Teraz pewnie nawet nie będzie chciała być moją przyjaciółką. Muszę z nią to wyjaśnić. Nie chcę by między nami było tak... nie zręcznie.
Mam nadzieje, że Violetta to zrozumie. Że dalej będziemy przyjaciółmi. A między nami będzie jak dawniej. Nie moja wina, że dalej ją kocham. Chce z nią być. Ale ona... Nie wiem czy wciąż coś do mnie czuje. Pewnie nic. W końcu minęło już tyle czasu od naszego zerwania. A jej uraz po mojej zdradzie na pewno gdzieś jeszcze jest. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. - rozmyślenia Leona. 

* * *
Następnego dnia Ludmiła wraz z Federico wybrali się na zakupy.
- Jak myślisz będzie to chłopiec czy dziewczynka?
- Przeczuwam, że dziewczynka.
- Będzie tak śliczna jak mamusia..
- Nie podlizuj się.
- Nie podlizuję. Ja tylko stwierdzam fakty.
- Niech Ci będzie. Chodźmy na tamten dział! - pociągnęła go za rękę. Po czym oboje poszli w stronę która wskazała blondynka.
- Na pewno chcesz przygotowywać pokój skoro jeszcze nie znasz płci dziecka? - spytał kiedy Ludmiła wybierała farbę. 
- Federico. Jestem pewna, że urodzi się dziewczynka. - uśmiechnęła się do niego. 
- A co jak urodzi się chłopiec?
- To będzie dziewczynka, uwierz mi.
- No dobrze.
* * *
Brunetka szła ulicą. Niebo było pochmurne, a w oddali było słychać pierwsze grzmoty.
"Co ja tu w ogóle robię? W taką pogodę?" - pomyślała Naty.
Dziewczyna odgarnęła kosmyk kręconych włosów za ucho. Nie wiedziała co ma robić więc zaczęła biec. Biegła i biegła niczym małe, bezbronne dziecko. Wiatr rozwiewał jej ciemne włosy. Nagle dostrzegła czyjeś ciało, ale było już za późno. Z impetem wpadła na osobnika płci męskiej (dziewczyny nie mają takich mięśni - stwierdziła). Bąknęła krótkie przepraszam, po czym wolnym krokiem oddaliła się. Nie zdarzyła jednak zrobić pięciu kroków, bo mężczyzna chwycił ją za ramię.
- Maxi?! - spytała.
- Szukałem Cię.  - "Ale po co?!" pomyślała.
- Szukałeś? - stwierdziła, że najrozsądniej będzie powtarzać jego ostatnie słowa, dopóki nie dowie się więcej.
- Tak nagle wybiegłaś. Chciałem Ci powiedzieć, że mam zarezerwowany wieczór w restauracji Our Stars. Dla dwojga. Pomyślałem, że mogłabyś iść ze mną.
- O mój Boże. - wyszeptała wymawiając każdą literę z wielkim podekscytowaniem, ta restauracja była jedną lepszych w mieście.
* * *
- Która ładniejsza farba? - spytała pokazując na dwie puszki.
- Ludmiła, ale one są takie same.
- Wcale nie. To jest pastelowy róż, a to jest jasny róż.
- Nie zrozumiem. 
- Eh.. to który w końcu ładniejszy?
- Ten po lewej.
- Okey. Czyli bierzemy ten po prawej.


___________________________________________________________
Wyszedł tak jakiś ;DDD
Ale jest Juz 22 ;))
Do następnego. ;*

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 21 ~ Żarcik

* * *
Chłopak wstał około dwóch godzin temu. Zjadł śniadanie, przebrał się. Dowiedział się od Leona, że Ludmiła jest w ciąży. Postanowił dziś do niej iść. Aktualnie stoi pod jej drzwiami. Puka. Raz, drugi, za trzecim razem ukazuje mu się blondynka.
- Cześć, mogę wejść?
- Jasne. Wchodź.
- Dzięki. - wszedł i skierował się do salonu.
- Jasne. Wchodź.
- Dzięki. - wszedł i skierował się do salonu.
- Przepraszam, ale zaraz będę musiała wyjść.
- Tak? A dokąd? Jeśli mogę wiedzieć.
- Na wizytę u ginekologa. 
- Nic nie mówiłaś, że jesteś w ciąży.
- Nie miałam okazji żeby Ci powiedzieć.
- Aha. Może pójdę z tobą, co?
- A mógłbyś?
- No pewnie. Z chęcią. Na która masz?
- Dziękuję. Przynajmniej nie będę tam sama. Za 20 minut powinnam tam być.
- No to dawaj zbieramy się.
- Dobrze. Chodźmy. 
     Blondynka założyła wygodne buty. Zamknęła dom. Postanowili jechać autem Federico. Po jakimś czasie byli na miejscu. Wsiedli z samochodu. Weszli do budynku. Poszli pod odpowiedni gabinet. Usiedli na krzesłach i czekali na kolej blondynki. Lekko się denerwowała. Po chwili, jednym z "pokoju" wyszedł mężczyzna. Po czym zawołał pannę Ferro. 
- Wejdziesz proszę ze mną? - zwróciła się do Federico.
- Jak można to pewnie. 
Lekarz kiwnął głową na tak. Oboje weszli do środka.
- Proszę położyć się na leżance i podwinąć bluzkę.
Tak jak mężczyzna powiedział, tak zrobiła. Przyłożył do brzucha sprzęt i już po chwili na ekranie było coś widoczne.
- Ciąża rozwija się prawidłowo. To już 4 tydzień.
- A kiedy będzie wiadomo czy to chłopiec czy dziewczynka?
- To jeszcze za wcześnie. Płód się dopiero rozwija.
- No dobrze.
- Dobrze. Może pani wstać. - podał jej papierowy ręcznik. (?) Blondynka wytarła brzuch po czym wstała.
- Zalecam odpoczynek. I do nastepnej wizyty.
- A kiedy mam przyjść na kolejną wizytę?
- Za trzy tygodnie.
- No dobrze. W takim razie do widzenia. 
- A pani mąż niech się panią opiekuje. - rzucił lekarz. 
- Będę się nią opiekował - uśmiechnął się. Blondynka zdziwiona popatrzyła na niego. Po czym oboje wyszli z gabinetu.
- Czemu podałeś się za mojego męża?
- A czemu by nie? Przyszliśmy razem.
- To, że przyszliśmy razem to nie znaczy, ze jesteśmy małżeństwem. 
- Dobrze nie znaczy. Przepraszam. Taki mały żarcik
- Nic się nie stało. I tak w ogóle to dziękuję, że tam ze mną poszedłeś. Bo trochę się tego bałam.- Nie ma sprawy.
- Może pojedziemy do mnie?
- A nie będę ci sprawiała problemów?
- No coś ty. Zapraszam zawsze. Każdego dnia i nocy. - zaśmiał się. 
- Dobrze wiedzieć - również się zaśmiała. Po chwili byli w aucie. Wsiedli, ruszył. Po około pięciu minutach byli na miejscu. Weszli do środka. Od razu skierowali się do salonu. Usiedli na skórzanej sofie.
- Pewnie ojciec dziecka jest szczęśliwy z tego, że jesteś w ciąży. 
- Tak, wręcz skakał z radości jak to usłyszał. - odpowiedziała sarkastycznie. 
- To czemu nie poszłaś z nim do ginekologa?
- Daj spokój z tym pytaniami. Wyparł się swego dziecka, zakończył związek. Byłam tylko kolejną zabawką Marcina. Tak jak Francesca przede mną...
- Spotykałaś się z tym dupkiem?!
- Mówił, że się zmienił! Poza tym wcześniej nie wiedziałam, że znał Fran. I że to przez niego musiała tyle wycierpieć.
- To było wiadome, że to się tak skończy. Wykorzystał i zostawił.
- Byłam głupia. 
- Nie. Nie jesteś głupia. To on jest kretynem
- Możemy porozmawiać o czymś innym?
- Jasne. Jak sobie radzisz będąc w ciąży?
- Nie przesadzaj to dopiero kilka dni.
- Ale i tak musisz o siebie dbać i dużo odpoczywać.
- Wiem Fede, wiem.
- To dobrze. Zrobię coś do picia. 
- Okej, pomogę ci. - poszli do kuchni. 
 * * *
Chłopak czekał na reakcje dziewczyny. Violetta nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Leon... Nie rozmawiajmy już o tym, proszę.
- Rozumiem, że nic do mnie nie czujesz - powiedział smutny.
- Po prostu nie chce dziś o tym rozmawiać. 
- Rozumiem. 
- Chyba już pójdę. 
- Przecież możesz zostać. 
- Nie wiem czy to aby dobry pomysł. 
- Proszę zostań.
- Zostanę.  Obejrzymy jakiś film? - uśmiechnęła się .
- Jasne. Może jakiś horror?
Nie... Może komedia?
 - Okey. To wybierz którąś z półki.
- Okey. - podeszła do półki. W tym momencie do szatynki zadzwonił telefon. Odebrała. Po krótkiej rozmowie, powiedziała do Leona. Że musi wyjść. Rzuciła mu na odchodne "Spotkamy się jutro, przepraszam.".
__________________________________________
Jest 21 ;))
Lu u ginekologa. Vilu uciekła od Leona ;D
Nie długo leonetta ;pp
Do następnego. ;*




wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 20 ~ Pocałunek

~ Jeśli będzie dużo komentarzy to rozdział jutro! ~ 


 * * *
Obudzili się wtuleni w siebie. Czuli się bardzo wspaniale w swoim towarzystwie. Violetta wygramoliła się z objęć Leona po czym poszła do łazienki się przebrać. Leon lekko się poruszył, przewrócił na drugi bok. Chciał przytulić Vilu. Lecz dotknął kołdrę. Podniósł głowę i rozejrzał się po pokoju. Nigdzie nie zauważył szatynki. Przeczesał dłonią swoje rozczochrane włosy. Wstał z łóżka. Skierował się do łazienki. Wszedł do wymienionego pomieszczenia. Kiedy wszedł do łazienki jego przyjaciółka właśnie zmieniała koszulkę. Kiedy go zobaczyła to od razu krzyknęła
- Leon wyjdź stąd!
- Okey! Już wychodzę! - wyszedł. Po tym incydencie Leon poszedł do kuchni w celu zrobienia śniadania dla nich obojga. Wyciągnął składniki do zrobienia omlet'ów. Zaczął przygotowywać posiłek. Po krótkiej chwili na dół zeszła Violetta. Leon natomiast kończył robienie omletów.
- Hej. Co robisz? - podeszła do niego. 
- Hej. Śniadanie. Dziś omlet. - uśmiechnął się.
- Mmm pysznie.
- Tak. Przepraszam za tą sytuację w łazience. - spojrzał kątem oka na nią. 
- Nic się nie stało. Trochę przesadziłam z moją reakcją.
- Serio przepraszam. Ale miło było cię taka zobaczyć.
- Mam to uznać za komplement?
- Chyba tak. Gotowe. Jedzmy.
- To dziękuję. Smacznego.
- Smacznego.
    Gdy skończyli jeść. Violetta wstała od stołu. Wzięła swój i Leona talerzyk. Po czym wstawiła je do zmywarki.
- Co robimy Vilu? - w dalszym ciągu siedział przy stole. 
- Nie wiem. Ty coś wymyśl.
- Nie mam pojęcia. Dziś niedziela. Poleniuchujmy. 
- Dobrze leniuszku. - zaśmiała się.
- Ja już będę szła do domu.
- Co? Nie nie idź.
- Muszę.
- Czemu?
- Bo mam parę rzeczy do zrobienia.
- Nie da się nic zrobić?
- E... Nie.
- Okej. W takim razie. Pozwól się przytulić na pożegnanie. Rozłożył ręce.  Dziewczyna bez wahania przytuliła się do swojego przyjaciela.
- Teraz cię nie puszcze. - szepnął.
- Verdas puszczaj. Muszę iść.
- Mówiłem że cię nie puszczę. - Dziewczyna zaczęła się wyrywać z jego ramion. 
- Księżniczko i tak nic Ci to nie da.
- Masz mnie puścić!
- Zostajesz ze mną.
- Nie, nie zostaje. Proszę puść mnie. - przesunął się o kolejny krok do tylu. Wraz z Violą w jego objęciach. Kiedy zrobili kolejny krok. Przewrócili się na kanapę. Chłopak leżał na miękkim 
- Verdas nie przesadzasz? Puść mnie
- A nigdzie nie pójdziesz?
- Muszę iść.
- W takim razie cię nie puszczę. Muszę się tobą nacieszyć.
- No Leon...
- Wiem jak mam na imię. Nie musisz przypominać Vilu. Proszę cię byś została.
- A ja Cię proszę żebyś mnie puścił.
- Nie uciekniesz?
- Może...
- Może?
- No dobra. Nie ucieknę - skłamała. Lekko rozluźnił uścisk, po czym puścił przyjaciółkę. Castilio od razu pobiegła do drzwi. A za nią Verdas. Przytrzymał ją w pasie.
- Nie uciekniesz księżniczko - uśmiechnął się zalotnie.
- No Leoś.. ale ja Cię tak bardzo proszę. - zrobiła maślane oczka.
- Nie. Muszę choć trochę się Tobą nacieszyć. - Przytulił się do niej jeszcze bardziej.
Masz całe życie. Nacieszysz się jeszcze.
- Ale ja wolę teraz.
- Ja wolę kiedy indziej.
- To masz problem bo ja Cię nigdzie nie puszczę.
- Muszę iść do Ludmiły. - wymyśliła na szybko.
- Ludmiła zaczeka - uśmiechnął się. Westchnęła.
- A po co mam zostać? Jakieś korzyści dla mnie?
- Korzyści będziesz miała z tego takie, że spędzisz dzień ze mną.
- Spędziłam cały dzień wczoraj z tobą. Dziś chce odpocząć albo porozmawiać z Lu.
- To odpoczniesz w moim towarzystwie.
- A co byśmy robili?
- Co tylko będziesz chciała księżniczko.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Dobrze kochanie.
- Tak też!
- Nie denerwuj się skarbie.
- Leon!
- Tak kwiatuszku?
- Agh. Jak nie przestaniesz to sobie pójdę!
- Ale co w tym złego?
- Po prostu mnie denerwujesz. Nie chce byś do mnie tak mówił. 
- No dobrze. Przepraszam.
- Puścisz mnie? Chce się napić wody.
- Ale mi tak dobrze z Tobą w ramionach.
- Ale ja chce pić.
- No dobrze. - powiedział smutny.
- Nie smutaj się.
- Będę smutać.
- A jak dostaniesz buziaka?
- Zależy w co go dostanę - uśmiechnął się.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
- Pomarzyć zawsze można.
- Dokładnie. 
- To dostanę tego buziaka?
- Jasne. - Violetta przybliżyła się do Leona żeby pocałować go w policzek, ale on przekręcił twarz tak, że jej usta wylądowały na jego ustach. Po jakimś czasie oderwali się od siebie. Ciągle stykali się czołami i patrzyli sobie głęboko w oczy.
 - Violu.. to było.. cudowne.
- Leon...
- Tak wiem. Jestem kretynem bo pocałowałem własną przyjaciółkę.
- Leon... Ja... My nie powinniśmy.
- Przepraszam Cię, że do tej pory się nie odkochałem.
- To nie twoja wina. - dotknęła jego policzka.
- Moja. Nie potrafię przestać Cię kochać.
___________________________________________
Jest 20 ;))
Co powie Vilu? ;d
Do następnego, jeśli będzie dużo komentarzy. ;*