czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 4 ~ Kochanie... / Dobrze się czujesz?

*Lara*
Właśnie Leon skończył gadać przez telefon.
-Kto dzwonił?
-Francesca
-Co chciała?
-Musisz tak wypytywać. Muszę iść.
-Czekaj! - krzyknęłam. Stanął i wpatrywał się we mnie. -Dokąd idziesz?
-Jadę do Fran. Będę później. - pocałował mnie w policzek i wyszedł. Jak on mnie denerwuję. Ciągle tylko Francesca, Ludmiła, a gdzie Lara?! Spędza ze mną za mało czasu. Po ślubie wyjedziemy z tego miasta. Może do... Francji... albo Mediolan... Ważne aby były świetne sklepy z ciuchami! Leon jest wspaniały chodzi ze mną prawie codziennie na zakupy... Tak się cieszę... Może zadzwonie do Davida? Nie mam co robić, a dawno się nie widzieliśmy. Z resztą Leon napewno nie wróci zbyt szybko od tej całej Francesci. To dzwonie...
*Leon*
Ciągle się o coś wypytuję. Tak szczerze to po co jej to wiedzieć? Nie muszę się jej wcale tłumaczyć. Chociaż... Ona niedługo zostanie moją żoną. Na samo to uczucie że będę z nią do końca życia... aż mi się nie dobrze robi. Znaczy... Lara jest ładna, fajna ale zdecydowanie nie w moim typie. Nie lubię spędzać z nią dużo czasu robi się wtedy jednym słowem denerwująca. Albo kiedy namawia mnie do udziału w turnieju. Lubię jeździć. Ale to takie moje hobby, niechce zajmować się tym przez całe życie. Robię to czasami aby odreagować od rzeczywistości. Która jest koszmarna i muszę w końcu coś z tym zrobić. Lara tak jak inne dziewczyny lubią zakupy, ale ona ma totalnego świra na tym punkcie. W tygodniu chyba cztery razy jestem z nią w galerii. Pracownicy znają nas bardzo dobrze czasami siedzę z nimi i gadam, a ona biega po sklepach. To się robi męczące, ale dla niej to sama frajda. Jest już trochę późno, zabrałem rzeczy Fran i niedługo będę w szpitalu.
*Diego*
Właśnie siedzę z moją księżniczką na kanapie i oglądamy jakiś nudny film. Przynajmniej dla mnie jest on nudny, bo Viola uważa, że jest ciekawy, wzruszający i wiele innych opinii ma z jej strony.
-Kochanie...
-Hm..?
-Kiedy się to skończy?
-Oj Diego... Niedługo. - powiedziała i wróciła do patrzenia w ekran.  Wstałem z kanapy i ruszyłem do kuchni. Wyciągnąłem szklankę z szafki. Nalałem do niej soku, po czym się napiłem. Chwilę później wróciłem do Violetty.
*Francesca*
Przed chwilą do sali wszedł Leon.
-Hej - powiedział i ucałował mój policzek.
-Torbę połóż tutaj  -wskazałam ręka na miejce obok szafki. -Dziękuje ci że przyjechałeś.
-Nie ma za co. A tak właściwie to co się stało że tu jesteś? - usiadł na krześle obok łóżka na którym leżałam.
-Nic takiego. Po prostu zemdlałam. Ale muszę zostać jeszcze kilka dni na jakieś dodatkowe badania.
-A dobrze się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
-Dobrze się czuje. I nic mi niee trzeba. - uśmiechnelam się do niego.
-To dobrze.
-Leon... Nie przeszkodziłam ci w wspólnym wieczorze z Larą?
-Co? Nie. Tak szczerze to nawet cieszę się że zadzwoniłaś.
-Nie rozumiem. Cieszysz się?
-Tak. Znaczy nie z tego że jesteś w szpitalu. Tylko w... przeszkodzeniu wspólnie spędzonego czasu z Larą.
-Pokłóciliście się czy coś?
-Nie to nie w tym rzecz.
-A w czym? Przepraszam że cię tak wypytuję. Jeśli nie chcesz odpowiadać to nie musisz.
-Nie. Jest okej. Po prostu uświadomiłem sobie że... Lara to nie kobieta dla mnie.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-To że... - przerwał mu dźwięk jego telefonu. Odczytał wiadomość.
-Leon. - odparłam po krótkiej ciszy.
-Co?
-Coś się stało?
-Nie. Lara napisała że... idzie do koleżanki na noc.
-No to chyba będziesz miał troszkę spokoju bez niej. - zaśmiałam się.
-Nie poszła do koleżanki...
-A gdzie?
-Ona... Od kilku dni wychodzi na cały dzień, a czasami na noc. I odpowiedź na to jest tylko jedna.
-Leon to napewno nie prawda.
-Czemu tak uważasz?
-Po prostu... Chociaż... Nie najlepiej będzie jak nie będę się wtrącać.
-Tak tak chyba będzie najlepiej. - zasmialiśmy się.
-Ty też jesteś zaproszony na ślub Angie?
-Tak. Zaprosiła wszystkich przyjaciół Violetty. Tylko nie rozumiem czemu mnie do tego.
-Mnie oto nie pytaj...
-German będzie pewnie wściekły jak mnie zobaczy. Ale pójdę bo mnie zaprosiła. Nie wypada tak odmówić.
-Tak masz rację. A z kim idziesz?
-Cóż... No sam. Lary nie wezmę. Violetta jej nie nawidzi, poza tym nie mam ochoty gdziekolwiek z nią iść. A ty z kim?
-Też sama. No bo niby z kim?..
-Ze mną. Oboje nie mamy z kim iść. To pójdziemy razem jako przyjaciele.
-No dobrze. Jako przyjaciele. - uśmiechneliśmy się.
*Federico*
Od jakiejś godziny biję się z myślami. Nie mam pojęcia jak zaprosić dziewczynę. Znaczy chcę z nią iść na ślub pana Germana. Każdy w naszym wieku idzie parami. To tylko ja mam zostać takim "odludkiem"? Nie na to nie pozwolę. Boję się tego bo... jak się nie zgodzi? Jak mnie wysmieję? Jak nie potraktuję tego na serio? A jeśli z kimś już idzie? No nic. Fede niebadź takim tchórzem i zadzwoń do niej! Dobrze już to robię. Nacisnąłem zieloną słuchawkę. Nie! Co ja zrobiłem. Rozlacz się. Już chciałem to zrobić ale usłyszałem w słuchawce głos.
#Halo? Fede jesteś tam?
#Yyy... Tak! Tak jestem.
#Dzwonisz w jakiejś ważnej sprawie?
# Jja tak. Yyy... Chciałem cię zapytać czy...
#Czy?
#Czy chcesz iść ze mną teraz na spacer? Muszę ci coś powiedzieć.
#Zabardzo nie mam czasu. Nie możesz powiedzieć teraz?
#Nie Lu, wołałbym tak prosto w oczy.
#Eh... No dobrze. To za godzinę w parku?
#Tak. Za godzinę. Do zobaczenia.
#No pa.. -rozłączyła się. Mamy się spotkać za godzinę... Za godzinę jej powiem... Mam tylko 60 minut na wymysleniu jak jej to powiem. Może... Tak zwyczajnie, prosto z mostu? Tak tak będzie najlepiej i bez owijania w bawełne. No to zacznę się już zbierać, a po drodzę kupię jej ulubione kwiaty.
_________________________
I jest 4 ^.^
Dziękuje za 19 tysięcy wyświetleń i 270 komentarzy na blogu ;** <33
Jesteście kochani ;** ^^
Zajrzyjcie tutaj ;3 Blog koleżanki ;p

http://love-will-remember-4ever.blogspot.com/

Czekam na opinie ;**

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 3 ~ Nie kocha mnie / Zemdlałam

*Leon*
Mam już po prostu dość . Nie wiem jak ona umie tak długo wytrzymać biegając po sklepach . Ja już wymiękam .
-Kochanie  dajmy już sobie spokój masz z 10 toreb z zakupami - powiedziałem do  mojej dziewczyny która cały czas biegała i szukała tego podkładu
-  Jeszcze chwila muszę coś znaleźć  -  odpowiedziała i pobiegła dalej  szukać. Postanowiłem nie czekać tylko udałem się do kawiarni. Wzrokiem poszukałem wolnego miejsca kiedy je znalazłem podszedłem i usiadłem.  Po krótkiej chwili podeszła kelnerka.
-Coś podać? - zapytała
-Nie dziękuje - odpowiedziałem
-Napewno? Coś sie może stało? Przepraszam że pytam
-Nie nic się nie stało. - powiedziałem. Kobieta odeszła.
Napisałem do lary sms'a żeby się nie martwiła.


Do Lara:
      Jestem w kawiarni przyjdę za 10 minut. Leon ;**

Nacisnąłem  przycisk wyślij i podeszłem do kasy i złożyłem zamówienie. Kilka minut  później otrzymałem kawę i tiramisu.  Zjadłem mój deser i wypiłem napój którym oczywiście musiałem się  poparzyć. Wyszedłem z kafejki w między czasie dostałem sms'a. 
Od Lara:
   Poszłam jeszcze do koleżanki , nie czekaj . Lara <3

Nie  zastanawiając się dłużej udałem się do wyjścia z galerii. Poszedłem na  parking do mojego auta. Wsadziłem te wszystkie torby do bagażnika i  pojechałem do domu. Dziesięć minut później leżałem na sofie i oglądałem mecz. Byłem wykończony , ostatni raz dałem się namówić na zakupy.
No właśnie zakupy. Zostaliśmy razem z Larą zaproszeni na ślub pana Germana i Angie. To pewnie sprawa Angie, gdyż German nie za barzdo mnie lubi. Z tego co wiem od kolegów to Angie zaprosiła wszystkich przyjaciół Violetty. Ale czemu mnie do tego? Przecież... Nie nawidzi mnie. I się jej nie dziwie. Zdradziłem ją ale to było pod wpływem alkoholu. Nie wiedziałem wtedy co robię. Byłem idiotą, skończonym idiotom. Byłem szczęśliwy, miałem dziewczyne z marzeń. A teraz? Nie powiem że Lara jest zła ale nie pasujemy do siebie. Ona prawie codziennie chcę chodzić na zakupy. Czasami myśle że nie kocha mnie tylko moją kasę.
*Ludmiła*
-Cześć Fede. Przepraszam za spóźnienie.
-Hej. Tak właściwie to jesteś na czas. To ja przyszedłem wcześniej.
-No wiesz co? Ja tu biegnę przez pół miasta a ty raczyłeś przyjść wcześniej? Nie wybacze...
-Nie mam zamiaru kupować ci nowych butów za to że masz na mnie focha. Nie tym razem.
-No dobrze dobrze już. Przepraszam za wtedy. Ale wiesz mógłbyś zrobić dla mnie co.innego.
-Ludmiła...
-Chcę tylko abyś zaprosił Francescę na randkę.
-Co? Po co? Chodzimy już do tej kawiarni.
-Nie zmieniaj tematu.
-Ludmiła idziemy. Jak nie to  spadam do domu.
-No dobrze.  Chodźmy już. - pociągnęłam go za ręke. I poszliśmy.

*Maxi*
Kolejny  męczący dzień w pracy.  Ale pociesza mnie fakt, że od jutra mam wolne. Urlop to, to czego potrzebowałem od dawna.Postanowiłem że wyjadę za  granice. Może do... Madrytu. To takie piękne miasto. Może poznam moją  wybrankę, mam nadzieję ledwo pozbierałem się po zdradzie Camili.  Nie  wiem jak ona tak mogła... Stop! Dość myślenia o Cami. Wyjeżdżam do  Hiszpanii na razie na dwa tygodnie a co będzie potem  tego jeszcze nie  wiem.
*Następnego dnia*
Właśnie  znajduję się w samolocie. Mam lecieć 5 godzin. Nie wiem czemu ale od  dziecka mam lenk wysokości. Może jak spróbuje zasnąć to będzie lepiej.  Próbowałem ale nie mogłem bo co chwile ktoś kopał mnie w fotel. Odwróciłem się i popatrzałem złowrogo  na sprawce.
-Mógł byś łaskawi przestać? - zapytałem.
-Mógł bym ale tego nie zrobię - odpowiedział i zaczął jeszcze mocniej mnie kopać. Nie miałem wyboru więc zwróciłem się do jego matki.
-Przepraszam czy może pani powiedzieć synowi żeby przestał mnie kopać.
-Tajler przestań kopać w fotel tego pana.
-Nie - odpowiedział a kobieta wzruszyła ramionami i zaczęła czytać jakieś pisemko. Długi lot przede mną...
*Kilka godzin później, lotnisko* 
Ledwo wytrzymałem z tym diabłem w samolocie. To nie jest człowiek tylko potwór. Obecnie  czekam na bagaże. Długo ich nie mogłem znaleźć. Jak się później okazało  zgubiono moją walizkę. Ekstra... Dobrze że mam chociaż telefon, portfel i klucze z adresem do mieszkania. Poszedłem na postój taksówek  ale jak na złość żadnego auta nie było... To miasto chyba mnie nie lubi. Dobra trzeba skończyć użalać się nad sobą, zapytam kogoś gdzie jest  ulica Czekoladowa. Zaczepiłem jakąś dziewczynę.Odwróciła się w  moją stronę, była to piękna szatynka o przenikliwym spojrzeniu.  Mógłbym patrzeć na nią godzinami.
-Hej jestem Naty a ty to? -zapytała i obudziła mnie z transu. 

-Cześć jestem Maxi wiesz może gdzie jest ulica Czekoladowa 43a?
-Tak wiem jest jakiś kilometr stąd - odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie.
-Dziękuje
-Nie ma za co, mam nadziej że jeszcze się zobaczymy -powiedziała i zniknęła mi z pola wiedznia.
-Ja też mam taką nadzieję - powiedziałem do siebie szeptem.
*Francesca*
Źle się czuję. Z tego co powiedzieli mi lekarze to zemdlałam, ale nie mogę iść do domu. Chcą abym została kilka dni na jakieś badania. Właśnie leże w mojej sali. Strasznie się nudzę. Nie mam żadnych czasopism po prostu nic. Może zadzwonie do Federico mogłby mi przynieść jakieś rzeczy. Sięgnęłam po telefon leżący w szufladce. Wybrałam numer do Fede... Jeden sygnał, drugi, trzeci. Nie odbiera. Nigdy tego nie robił chyba że był zajęty. W takim razie może do... Leona. Tak Leon napewno przyjdzie. Wybrałam numer do niego. Już po pierwszym sygnale odebrał.
#Halo?
#Hej Leon. Masz teraz trochę czasu?
#Jesteśmy z Larą w domu. Coś się stało?
#Nie. Tylko mam do ciebie prośbę.
#Jaką?
#Mógłbyś przywieźć mi kilka moich rzeczy z mojego mieszkania do szpitala.
#Szpitala?! Fran co się stało?
#Nie nic. Po prostu zemdlałam i muszę zostać tu kilka dni... Przyjedziesz?
#Yy... Tak. Tak. Już jadę.
#Czekam. Pa. - rozlaczyłam się. Teraz pozostaje mi tylko na niego czekać.

___________________________________________________
I jest ^.^
Pomagała Ines ;*** <33
Czekam na Wasze opinie ;>>>

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 2 ~ Nasz nowy dom / Nienormalna

*Violetta*
Jesteśmy już w domu mojego taty i cioci. Nic się nie zmieniło. Jest tu tak samo jak kiedyś. Właśnie rozpakowujemy kilka swoich rzeczy. Nagle ktoś zapukał do drzwi naszego pokoju. Powiedziałam ciche "proszę". Weszła Angie. 
-Za piętnaście minut obiad. 
-Dobrze. - powiedział Diego
-Tak się cieszę że przyjechaliście. 
-Tak my też. - uśmiechneliśmy się do siebie. Angie wyszła z pokoju. 
-Pojutrze się wyprowadzamy. - powiedział mój narzeczony 
-Co? 
-Wyprowadzamy się. 
-Dlaczego? Dokąd? Nie rozumiem cię. Czemu nie możemy tu zostać? 
-Posłuchaj... Twój ojciec wychodzi za mąż. Przyjechaliśmy tu na ślub, ale to nie znaczy żebyśmy nie spędzali czasu razem... - podszedł do mnie. Obejmował mnie w talli. 
-Możemy spędzać go tutaj... 
-Proszę cię. Będziemy tutaj przychodzić kiedy zechcesz. Nasz dom będzie znajdował się blisko tego. 
-Ale - przerwał mi
-Żadnego "ale". Przeprowadzamy się. Na jakiś czas...
-Jakiś czas? O czym ty mówisz? 
-Uznałem że możemy pomieszkać tu na jakiś czas. Nie podoba ci się?
-Diego... Los Angeles jest cudowne. A Tutaj mam rodzinę. Ale nie byłam tu dawno więc... 
-Więc... 
-Możemy zostać tutaj jakiś czas... - pocałowaliśmy się.
-Ale teraz chodźmy -pociągnął mnie za rękę.
-Diego! Ale gdzie my idziemy? - spytałam zdezorientowana.
- Niespodzianka - powiedział,
mocniej chwytając moją dłoń.
-No dobrze...
Było dość późno, gdy szliśmy chodnikiem. Spojrzałam w lewo. Centrum Buenos Aires jest piękne. Kiedy masz coś na co dzień nie zauważasz, że jest wyjątkowe. Bez niego nie widziałam tych piękny wieżowców. Każde odbijające się światło, od pięknych tafli szkła, miało inny kolor. Uśmiechnęłam się. Niebo było czarne, ale Buenos Aires nigdy nie śpi. Samochody przejeżdżały obok nas. Nie zwracaliśmy na nie uwagi. Co jakiś czas odwracaliśmy twarze w swoją stronę. Wtedy na naszych twarzach malował się delikatny uśmiech. Nie liczył się czas, liczył się on. Zaczął się wzmagać wiatr, który rozwiewał moje włosy. Diego zaprowadził mnie na plażę. Szliśmy brzegiem. Nasze stopy zalewały delikatne fale. Zimna woda była bardzo przyjemna... Stanęliśmy. Wpatrywaliśmy się w siebie. 
-Kocham Cię - powiedział mój ukochany. Pocałowaliśmy się. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, przytuliliśmy się. 
-Ja ciebie też kocham - szepnełam mu. Diego odsunął się ode mnie. 
-Coś się stało? - zapytałam. On tylko rzucił ten swój uśmiech. 
-Chodź - powiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia z plaży. Nie wiedziałam dokąd idziemy, ale z nim mogłabym nawet i na koniec świata. Teraz szliśmy chodnikiem. W dzień jest tu pięknie. Jak i nocą. Uwielbiam Buenos Aires. Chciałabym zostać tu na zawsze, ale w LA mam swoje życie. Życie razem z Diego. No właśnie Diego. Ciągle mnie gdzieś prowadzi. Pytanie tylko dokąd? 
-Kochanie gdzie idziemy? - zapytałam go. 
-Nie długo będziemy. - Nagle skręciliśmy w jakąś uliczkę. Doprowadziła nas do... jakiegoś osiedla? 
-Diego o co tu chodzi? 
-Jeszcze chwilka. I będziemy. - wiedziałam że mi nie powie. To oczywiste. Ale uwielbiam jego niespodzianki. Szliśmy i szliśmy... Doszliśmy do jednego z domów. Diego wyciągnął z kieszeni spodni klucze. Z jedną chwilą znalazły się w drzwiach, a po chwili drzwi otworzyły się. Weszliśmy do środka. Zapalił światło. A ja byłam... zaskoczona? Zdenerwowana? Nie wiem gdzie jestem. A ten tutaj nie chce mi nic powiedzieć. 
-I...? Co to ma być? Gdzie jesteśmy?
-W naszym nowym domu - uśmiechnął się do mnie. Że co?! W naszym nowym domu? -Coś nie tak? Nie podoba ci się? 
-Nie nie Diego. Jest piękny. Ale nie mieliśmy się wprowadzić za kilka dni? 
-Tak ale pomyślałem że chcesz go zobaczyć. - podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Jest piękny. Dziękuje ci za dzisiaj. 
-To początek... - odsunełam się od niego
-Początek? To... ta niespodzianka to...
-Jeszcze nie było niespodzianki. - zaśmiał się. -Chodź ze mną - już któryś raz w tym dniu pociągnął mnie za rękę. Poszliśmy na górę schodami. Praktycznie to na dole jest tylko salon i sala z instrumentami. Na górze ujrzałam kuchnię z jadalnią. I cztery inne pomieszczenia dwie łazienki i dwa pokoje. Jeden z nich to nasza sypialnia do której weszliśmy. Staliśmy w progu. Obejmował mnie w talli. Kątem oka spojrzałam na Niego. Wziął mnie za dłoń. Obróciłam się w Jego stronę. Teraz staliśmy naprzeciw siebie. 
-Powiedz mi co to za niespodzianka.- powiedziałam wodząc palcami po Jego torsie. Kątem oka spojrzał na jadalnie. Uśmiechnełam się. Razem poszliśmy do jadalni. -Sam to zrobiłeś? Jest pięknie. Kochany jesteś. - pocałowałam go w policzek. Zasiedliśmy do stołu. Pięknie wszystko pachniało, zapewne tak samo smakowało. Diego świetnie gotuje. Czasami robię to z nim, ale wtedy nie zawsze wychodzi pysznie. Po smakowitej kolacji powiedziałam że idę do łazienki się trochę odświeżyć.
*Leon*
Właśnie razem z Lara chodzimy po sklepach..... To znaczy ona lata po wszystkich sklepach a ja chodzę za nią płacę i nosze jej torby. Chodzimy już dobre 4 godziny i jestem obładowany torbami.
-Skarbuś wejdziemy jeszcze tu bo muszę kupić sobie nowy podkład - powiedziała Lara skacząc jak nienormalna. Chociaż nienormalna to mało powiedziane.

Zmiany / Nowa historia Prolog + rozdział 1

Może wiecie moze nie ;p
Postanowiłam historię z tego bloga http://tylko-leonetta.blogspot.com/ przenieść na ten.
Wiem że mieszam ale tak będzie lepiej. Nie chce mi sie tłumaczyć ;p
Ale historię pisałam sama (większość była moja) więc przenosze ją na ten blog.czemu? bo nie chcę aby było tu tak pusto ;c
Nwm czy cos wgl z tego zrozumieliście ;p
Mam nadzieję ze będziecie czytać ^.^

Tak więc prolog *.* xD

Violetta
Może zacznę od początku.Nazywam się Violetta Castillo i mam 20 lat.Aktualnie mieszkam w LosAngeles ze swoim chłopakiem Diego.Wyjechałam dwa lata temu z Buenos Aires kiedy dowiedziałam się że mój były chłopak Leon zdradził mnie z Larą, mechaniczką z toru motocross.Wyjechałam z BA z dnia na dzień.Tata,Angie, Olga i Ramallo wiedzą co się stało i że jestem szczęśliwa w LA.Przyjaciele także wiedzą.Prosiłam każdego z osobna żeby nie mówili Leonowi co się ze mną dzieje i gdzie mieszkam.Nie chcę go znać.Nie często acz kiedy rozmawiam z dziewczynami przez Internet to mówią mi ze Leon jest z Larą i że planują ślub.Kiedy się o tym dowiedziałam poczułam ukłucie w sercu.Wiem że mnie potwornie zranił ale ja go nadal kocham... To prawda że jestem z Diego.Kocham go naprawdę bardzo mocno.Wiele mu zawdzięczam. To dzięki niemu nie załamałam się po sprawie z Leonem. Bardzo mi zależy na moim chłopaku. Za miesiąc ma być ślub taty i Angie. Oczywiście ja i Diego zostaliśmy zaproszeni.Za tydzień mamy polecieć do BA bo Angie poprosiła mnie żebym pomogła jej w paru sprawach związanych ze uroczystością.Boje się tylko że spotkam tam Leona i wszytskie uczucia wrócą do mnie ze zdwojoną siłą...


  No i od razu rozdział 1 ^.^

*Violetta*
 Właśnie przygotowuje się na kolacje z Diego. Mam być gotowa za godzinę. Stoje przed szafą i próbuje wybrac jakąś ładną sukienkę. Po długich zastanowieniach wybrałam beżową sukienkę z czarnym paskiem w pasie do tego klasyczne szpilki w tym samym kolorze. Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż i lekko podkręciłam włosy. Efekt końcowy bardzo mi się podobał. Wyszłam z naszej sypialni i wolnym krokiem schodziłam po schodach. Na dole czekał już na mnie Diego ubrany w czarny granitur z bukietem czerwonych róż w ręku. Uśmiechnął się do mnie.
 -Ślicznie wyglądasz - powiedział wręczjąc mi bukiet kwiatów.
-Dziękuje ty też niczego sobie-powiedziałam ze śmiechem i pocałowałam go w policzek.
-To co idziemy? - spytał biorąc mnie za ręke. Przytaknełam mu. Wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Droga strasznie mi się dłużyła, a jechaliśmy nie całe 30 minut. Gdy już jesteśmy na miejscu Diego otwiera mi drzwi od auta a bym tym samym mogła wysiąść. Weszliśmy do restauracji, usiedlismy do zarezerwowanego przez mojego chłopaka stolika. Po chwili przyszedł kelner, podał nam karty menu. Wpatrywaliśmy się w siebie, rozumieliśmy się bez słów. Cieszę się że mam obok siebie taką osobę jaką jest mój chłopak. Kelner przyniósł zamówione przez nas dania. Zapadła niezręczna cisza. Głębokie oczy bruneta co chwila wpatrywały się w inne miejsce. nagle odsunął krzesło. Myślałam, że już wychodzimy. Cały czas panowała dziwna atmosfera. Uklęknął na jednym kolanie. Chwila?! Czy on chce mi się oświadczyć?! Przecież to jeszcze za wczęśnie...
 - Violetto Castillo, czy zostaniesz moją żoną?
 - Diego, przykro mi. Nie mogę. - nie co ja robię, przecież go kocham! Ja się pytam dlaczego istnieją takie głupie osoby jak ja? Nie chciałam mu się więcej pokazywać. Uciekłem popychając przy tym paru kelnerów. To wszystko jest bez sensu. Zatrzymałam się przy jednej z ławek. Oparłam się o metalową, zardzewiałą poręcz. Po dość długim biegu nie mogłam złapać oddechu. Słyszałam moje głośne bicie serce. Ale usłyszałam coś jeszcze. Jego kroki. Tej idealnej w każdym calu osoby. To był On. Szarpnął mnie lekko za ramię, a ja odruchowo się odwróciłam.
- Diego, przepraszam. Coś we mnie wstąpiło. - zaczerwieniłam się, bardziej ze złości niż z zakłopotania.
 - Nic się nie stało. Tak, więc... Violetto Castillo, czy zostaniesz moją żoną?
 - Tak. - odpowiedziałam z wielką satysfakcją  rzucając mu się na szyję. To zwykłe "tak" w tej chwili nabrało wielkiego znaczenia. Trzy litery, które uszczęśliwiły mnie i mojego narzeczonego, stwierdziłam z dumą.
 -Kocham Cię - wyszeptał mi do ucha.
 -Ja ciebie też - oderwaliśmy się od siebie, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Powoli zbliżaliśmy się do siebie w końcu byliśmy tak blisko, że stykaliśmy się nosami. Postanowiłam zmniejszyć odległość między nami, tym samym zatapiając nasze usta w pocałunku. Kilka tygodni później Właśnie razem z Diego jesteśmy w samolocie do Buenos Aires. Już niedługo ślub taty i Angie. Kiedy powiedzieliśmy im o zaręczynach bardzo się ucieszyli. Tata naprawdę polubił Diega.
 -O czym tak myślisz? - spytał Diego wyrywając mnie z rozmyśleń.
-O tym że cię bardzo kocham-odpowiedziałam uśmiechnięta.
 -Ja też Cię bardzo kocham-powiedział Diego i mnie pocałował.
 *Leon*
Niedawno dowiedziałem się od Fran że Viola wraca. Dziwnie jest mi myśleć o niej. Jestem z Larą. To jest pewne. Ale czy jestem pewien moich uczuć do niej?
 -Leoś który lakier jest ładniejszy?-spytała mnie Lara wymachując mi przed twarzą dwoma takimi samymi lakierami do paznokci.
 -Lara one sa takie same-powiedziałem.
-Ty to się wogóle nie znasz ten jest beżowy a ten beżowy z połyskiem.Jak można tego nie widzieć?-spytał mnie poirytowana. Czasami mam ochote wyjść z tego domu i nie wracać. Dwa takie same lakiery do paznokci o takim samy kolorze ale dla niej to dwa różne. Ja jednak nigdy kobiet nie zrozumiem.
 -Leoś...-mówiła Lara.
 -Tak kochanie?- spytałem jej.
 -Pójdziesz ze mną na zakupy?-spytała robiąc maślane oczy.Szczerze to jak tak robi to wygląda jak mops.
-Lara wczoraj byliśmy na zakupach.-odpowiedziałem.
-Ale dziś wychodzi nowa kolekcja -odpowiedziała stanowczo.
-No niech ci będzie -odpowiedziałem zrezygnowany.
 *Naty*
 Za tydzień jest impreza. Niby zwykła ale trzeba iść parami. Chciałabym pójść no ale bez partnera nie wypuszą. Yhh... To co najlepsze zawsze mnie omija! Tylko dlaczego? Mówi się że następnym razem będzie lepiej ale na kolejny raz coś się stanie i znowu nie będę mogła pójść. Właśnie jestem naa spacerze. Promienie słońca ogrzewają moją twarz. Ptaki śpiewają. Hiszpania jest jedną z moich ulubionych krajów. Mieszkam tu od dziecka razem z moją siostrą Leną i rodzicami.
*Federico*
Za dwie godziny mam iść do Fran, pójdziemy razem do kina. Cieszę się że mam przy sobie taką przyjaciółkę. No właśnie. Przyjaciółka. Jest tylko nią wątpię aby była kimś więcej. Znamy się praktycznie od dziecka. Gdy wyjechała do Argentyny nie wiedziałem co mam z sobą zrobić. Było mi bardzo źle... Bez niej... Gdy zostałem pełnoletni wyjechałem z Włoch do Argentyny. Zamieszkałem nie daleko Fran, codziennie się spotykaliśmy i nadrabialismy każdy stracony kiedyś dzień. Jest piętnasta o szesnastej mam być u Francesci, więc lepiej już pójdę. Niechcę aby znowu była zdenerwowana za to że się spóźniłem. Mimo że jest dość spokojną osobą to nie lubi spóźniania, zawsze była punktualna.
 *Ludmiła*
 Eh... Wszyscy są szczęśliwi. Viola ma Diego, Leon Larę, Fran i Fede mają się ku sobie... Przynajmniej moim zdaniem. Ale oni napewno będą razem. Znają się od dziecka, dobrze się dogadują. Maxi po zerwaniu z Cami która z resztą się wyprowadziła, załamał się. Nie mógł uwierzyć czemu mu to zrobiła. Czemu go zdradziła. Nie mam już co ze sobą zrobić. Czas strasznie mi się dłuży. Zadzwoniłabym do Fede ale on chyba idzie z Fran na randkę!! Znaczy oni mówią, że to spotkanie dwóch najlepszych przyjaciół, ale ja i tak wiem swoje. Interesuję się życiem innych jakbym niemiała swojego. To się robi dziwne. Ciągle mam w głowie życie swoich przyjaciół. A... A kiedy ja doznam takiego szczęścia jak Viola czy też Leon? Tak wogóle to nie wiem czy on jest szczęśliwy z Larą nie lubię jej, ale ze względu na to, że Leon jest moim przyjacielem to jakoś ją toleruję. Znowu to robię! Ludmiła ogarnij się! Zacznij myśleć choć trochę o sobie. Ale niemogę. Nie dość tego. Pójdę na spacer albo do galerii. Ale zakupy bez przyjaciółek to nie to samo... Ugh... Lepiej już pójdę na ten spacer.
*Francesca*
Gdzie on jest?! Miał być dwadzieścia minut temu. Lubię Federico ale denerwuję mnie to, że ciągle się spóźnia. Ma zaledwie pół godziny drogi do mnie. Lepiej już wyjdę może spotkam go gdzieś po drodzę. Biorę klucze od domu, torebkę i kieruję się w stronę drzwi. Kiedy miałam nacisnąć klamkę, rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Otworzyłam. W progu stał On.
-No nareszcie jesteś. Gdzieś ty był? -zapytałam patrząc na niego
 -Miłe powitanie, wiesz? Chciałem zrobić ci przyjemność i kupiłem twoje ulubione kwiaty. - uśmiechnął się do mnie i wręczył mi kwiaty które przyjęłam
-Są piękne dziękuje - pocałowałam go w policzek. Powachałam je. Jak zawsze pachną pięknie. Uwielbiam żółte róże.
-Idziemy? - zapytał na co mu przytaknełam. Wyszliśmy z domu. Do kina mieliśmy jakieś półtora godziny drogi pieszo. Więc zapowiadał się miły spacerek.
________________________________
...

czwartek, 20 lutego 2014

Ważne lub nie. To tylko post zaśmiecający bloga, kiedy tu mają pojawiać się opowiadania...

Nie musisz tego czytać. To tylko moje głupie rozmyślenia które musiałam napisać gdyż nie dają mi spać. :D
Przepraszam. Kocham i dziękuje za wszystko ;**

      I TAKIE SPROSTOWANIE.
Na blogu pojawiają się TYLKO One Shot'y. Czemu? Po prostu tamta historia Jortini nie umiem jej dalej ciągnąć jak i zakończyć.
Pracuję a raczej zaczynam myśleć nad nowym opowiadaniem (takim z rozdziałami). Być może pojawi się na blogu ale pewna nie jestem.
A co do One Shot'a "Ideał" to... dałam wam 1 część a co dalej? Tak szczerze to mam napisany kawałek. Jeśli nue uda mi się go skończyć w najbliższym czasie to i tak kiedyś go skończę napewno ;*

Zapraszam Was tutaj <333
odmienna-historia.blogspot.com
na-zawsze-i-dluzej-fedeletta.blogspot.com
tylko-leonetta.blogspot.com
angie-i-violetta.blogspot.com

Nie musisz czytać xddd .
To nie ma sensu.
Jestem... jednym słowem głupia. Idiotka ze mnie. Talentu nie mam do niczego. Znajomości przez gg. -,-
      Dla mnie to wszystko jest już męczące. Mam 5 blogów. Po co? Sama nie wiem. Robie wiele rzeczy a nie wiem po co. Niestety taka już jestem. Oczywiście nie żałuję że założyłam blogi a zwłaszcza tego. Dziękuje Wam z całego mego malutkiego serduszka za wyświetlenia i komentarze.
       Nie wiem jak mam wam to powiedzieć. Jestem w 1 gimnazjum.
Nauki jest dużo. A ja? Chyba jeszcze się nie obudziłam z podstawówki. Wiem że trzeba było się wziąć do nauki w gimnazjum. Na początku szło mi okej. Ale później zaczęłam wyjeżdżać (nie którzy wiedzą ;* ) było wiele do napisania gdyż miałam zaległości. Moja średnia na pół rocze. Jest z niewalajaco "mała" / "niska". Jeszcze te problemy... ( wiecie dziewczynki ;33 ). W między czasie to wszystko dało mi dużo do myślenia. Otóż kocham pisać. Wiem to. Może nie pissze idealnie/dobrze ale piszę bo lubię.
      Czemu założyłam tego bloga? To tak pewnego dnia usiadłam na fotelu. Strasznie mi się nudziło tak więc wzięłam tableta. Wpisałam u wujka "google" opowiadania o Violettcie. Wyskoczył mi blog. Kliknęłam. Znajdowało się tam około 75 rozdziałów. Jak popatrzyłam na ich długość to odechciało mi się czytać. Jednak spojrzałam na któryś rozdział i zaciekawiło mnie. Zaczęłam czytać od początku do końca co zajęło mi prawie 2 dni. Codziennie wchodziłam na bloga z nadzieją iż bloggerka coś dodała jednak posta nie było dość długo. Tak się nudziłam że przecczytałam jej ostatni rozdział i sama zaczęłam pisać dalej (przeczytałam ostatni rozdział i wymyśliłam dalej i pisałam) Pisałam i pisałam sprawiało mi to radość. Później wymyśliłam kolejną historię. Oczywiście zapisałam ją i cały czas kontynouwałam. Bloga nie miałam. Nikt oprócz mej kuzynki nie wiedział że pisze. Bloga założyłam pod koniec lipca. Komentarze na nim... nie motywowywały mnie do dalszej pracy. Jednym słowem ujmę że były to same hejty. Miałam dość i usunelam bloga. We wrześniu powrót do szkoły. Dwa może miesiąc po rozpoczęciu szkoły założyłam nowego bloga (właśnie tego). Nie myślałam o czym będzie. I właśnie przez to wygląda teraz tak jak wygląda (w sensie chodzi o rozdziały).
        Czemu piszę tą bezsensowną notkę? Otóż od bardzo długiego czasu zastanawiam się co robić.
Tak głównie to "przeszkadzają" mi znajomości przez internet. Zwierzam się TYM osobą. Niby umią mnie "pocieszyć" rozweslić. A najważniejsze że umią "wysłuchać".
W tym akapicie nie chodzi mi oto że te znajomości mi się nie podobają czy też żałuje że "poznałam" takie osoby. Powiem że jestem dziwną dziewczyną. Wiele mi w życiu brakuje. Ale najbardziej to bym chciała mieć prawdziwą przyjaciółkę. Co jest zupełnie nie możliwe. Czemu? Miałam "przyjaciółkę" że tak powiem "zdradziła mnie". Chociaż w sumie nie wiem kto zaczął tą bezsensowną kłótnie która zakończyła naszą przyjaźń. Teraz jesteśmy największymi wrogami. Nawet nie potrafimy ze sobą normalnie gadać... Chciałam się zmienić. Bo każdy człowiek może się zmienić, prawda? Ja chciałam. Niestety wyszło mi to okropnie. Chciałam a przysporzyło mi to masę problemów. Czy ktoś chciał mi pomóc? Nie. A nawet jeśli to nie chciałam od Niego pomocy.
       Wiecie co? Ja po prostu powinnnam iść do psychologa -,-
       Chciałabym odstawić a najlepiej odrzucić na zawsze to co mam. Ale nie potrafię. Przyjaźń przez internet jest okej. Ale najgorsze jest to że nie możesz nic zrobić aby spotkać TĄ osobę. Blogi.. Eh... Założyłam je też po to aby dzielić się z Wami tym co "robię" i znać waszą opinie.
        Ja... Mi się udało przełamać to "coś" i się zmienić ale komuś to nie passowało i zepsuł mi wszystko. Ostatni miesiąc (styczeń) był dla mnie okropny. Po tym co usłyszałam i wiele innych rzeczy miał ochotę sobie coś zrobić. Jednak nie. Nie tym razem.

       

 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Miniaturka XVI

~ Ideał ~

 To zupełnie nowa bajka. A jak się zaczyna? Otóż siedemnastoletnia dziewczyna o brąz wlosach jak i oczach. Uwielbiała pisać. Pisać piosenki, wiersze, opowiadania... Wychodziło jej to świetnie. Swoje pomysłowe jak dotąd opowiadania czy też bajki słyszały dzieci z przedszkola w którym często czytała. Jej babcia z którą zamieszkała po śmierci rodziców, cudem nakłoniła ją do zapisania się do szkoły muzycznej. Inni pomyśleli by o jakiejś innej szkole aby kształciła swój talent do pisania. Ale ona niechciała poświęcić na to całe życie. Pisanie sprawiało jej przyjemność, ale jeszcze większość radość miała wtedy kiedy śpiewała, grała na instrumentach. Uwielbiała marzyć, co jeszcze bardziej sprawiało że chce śpiewać. Może niechcę zostać sławna żeby wszyscy ją znali czy też aby miała pieniądze. Ona chcę po prostu odnieść w życiu sukces. Chce być szczęśliwa. Szczęśliwa z siebie i z tego co robi. 

***********
-Skarbie spóźnisz się i to pierwszego dnia - krzyknęła do dziewczyny babcia. Bardzo chciała żeby jej wnuczcę się udało. 
-Już idę - krzyknęła schodząc po schodach 
-ślicznie wygladasz, a teraz idź bo się naprawdę spóźnisz 
-Dziękuje, nie spóźnię się. Pa. - powiedziała i wyszła z domu. 

********
Dziś kolejna lekcja tańca. Chłopak lubił grać na instrumentach, śpiewać jak i też tańczyć. Właśnie dlatego zdecydował się po długich naleganiach jego dziewczyny zapisać się do szkoły muzycznej. Uwielbiał pisać piosenki, a jeszcze bardziej je śpiewać i grać. Ale oprócz lekcji muzykalnych ma również lekcję językową. Dziś do ich klasy dołącza kolejna osoba. Poznają ją dopiero na lekcji skrzypiec... 
********
Jak na pierwszy dzień w szkole wyglądała dość normalnie. Każdy przed swoim pierwszym dniem w szkole bardzo się stresuję. Co gdy ją nie polubią? Albo już pierwszego dnia ktoś ją znienawidzi? Albo się potknię, przewróci przecież wszyscy będą się z niej śmiać. Takie pytania często chodziły po głowie nowych uczniów szkoły muzycznej. Ale ta dziewczyna była wyjątkowo spokojna, wyluzowana. Pierwsza jej lekcja to gra na skrzypcach. Dziewczyna nigdy nie grała dobrze na tym instrumencie. Chciała się nauczyć aby wychodziło jej to lepiej, ale niemogła. 
Lekcja się zaczęła. Tak jak zawsze uczniowie powitali nową koleżankę w klasie. Każdy wziął do rąk skrzypce. Mieli wykonać jeden z utworów które mieli zapisane w "zeszycie". Zaczęli grać. Z początku szatynce wychodziło na co uśmiechnela się pod nosem. Jednak dalej nie poszło jej tak dobrze. 
-Spróbuj jeszcze raz - powiedział nauczyciel trzymając okulary w prawej ręce. Zaczęła... 
-Źle. Jutro zagrasz to jeszcze raz. Na dzisiaj to koniec lekcji. - powiedział. Wszyscy opuścili klasę z wyjątkiem szatynki i uroczego bruneta. Po każdej lekcji skrzypiec miał odkładać instrumenty na półkę. Chłopak wziął się za odkładanie instrumentów, a dziewczyna skierowała się do opuszczenia sali. 
*********
Ideał... Idealnym nie może być każdy. Zawsze znajdzie się ktoś z wadami. Ktoś kto chciałaby zmienić swoje życie na inne. Ale on uważał inaczej. Uważał się za ideał, miał wszystko co chciał. Dostawał to czego chciał, zapragnął czy też zobaczył. Wszystkie dziewczyny z którymi chodził miał na kilka dni nigdy nie zostawały w jego sercu nawet nie pamiętał ich imion. Potrzebne mu były tylko do "pokazu". Jego zdaniem był najlepszą partią w szkole. Ale to tylko jego zdanie. Prawdą jest to że miał dziewczyny. Łatwo wierne na każde jego słowa. Zauroczyły się nim, a on to wykorzystał... Kiedy tak przechodził korytarzami szkoły dostrzegł dziewczynę. Ale nie taką zwykłą. W tej było coś, coś co przyciągało chłopaka o czarnych jak smoła włosach. 

%&%&%&%%&&%&%&%&%%&&%%&&%%&
I jest ^^
Miałam nie dodawać i zrobić z tego jedną strasznie długą część no ale niech będzie. 
Miałam także nie dodawać gdyż 10 komentarzy nie było ;c Spamu nie licze ;p
No ale niech będzie macie i się cieszcie xD Tylko nwm czym... 
Jeśli spodobała Wam się tzw. "Zapowiedź" tego co tu napisałam. Piszcie 
chęcia napisze część drugą ;>>>
Tak więc xd sory ze to takie krótkie i z błędami i jeszcze nie poznaliście imiom bohaterów ^^ 
Proszę o 7 komentarzy ;D
Do następnego ;***

zapraszam  ♥ http://tylko-leonetta.blogspot.com/

niedziela, 9 lutego 2014

Miniaturka XV

~ Wspomnienie ~

Pewnego dnia dziewczyna postanowiła sie wybrać do parku. Jak każdego razu gdy tutaj siedziała myślała o swoim życiu, rodzicach.. Tak bardzo za nimi tęskni ale wie że nie może się poddać. Musi być twarda... dla nich. Wie że zawsze ją obserwują może nie ma ich obok niej ale na zawsze będą w jej sercu.
*****
 Kilka lat temu kiedy chodziła do przedszkola miała wybrać się z rodzicami do wesołego miasteczka. Jednak ich plany potoczyły się zupełnie inaczej niż przypuszczali. Czekała na rodziców aż po nią przyjadą. Czas bardzo jej się dłużył, gdyż mama i tata dalej nie przychodzili.
 W końcu przyjechała po nia ciocia. Dziewczynka dopytywała się gdzie są rodzice ale kobieta za każdym razem zmieniała temat. Kilka lat mieszkała u swojej ciotki, prawdy o swoich rodzicach nie poznała. Angel nie chciała żeby córka jej siostry dowiedziała się że jej rodziców już nie ma.Ciotka mimo to że dziewczynka była mała puszczała ją samą na plac zabaw czy też do parku, nie bawiła się z nią i nie spędzała dużo czasu nie to ze nie chciała tylko musiała pracować.    Z czasem rozumiała swoją ciotkę. Sama skończyła szkołę i poszła do pracy. Od tamtych czasów kiedy Angel powiedziała jej że rodzice wyjechali na stałe do rodzinnego miasta, nie pytała o nich. Nie miała po rodzicach żadnych pamiątek tylko jednie jedno zdjęcie. Jak każdego dnia po zajęciach szkolnych szła na spacer, a dokładnie na łąkę lubiła sobie posiedzieć na trawie a przy tym poczytać książkę. Kiedy tak siedziała w torebce dziewczyny zaczął rozbrzmiewać dźwięk komórki, odebrała... Po krótkim telefonie od cioci z którego dowiedziała się że ma jej coś ważnego do powiedzenia pośpiesznie ruszyła w kierunku posiadłości.
Kilka minut później dziewczyna dotarła do domu. Pośpiesznie otwierając drzwi wbiegła do salonu gdzie czekali już na nią ciocia i jej mąż.
-Hej. Co było tak ważnego, że musiałam przyjść teraz? - usiadła na sofie, naprzeciwko swych podopiecznych.
-Anabel, chcemy powiedzieć ci to jak najdelikatniej, lecz wiemy że będziesz zła na Nas za to co za chwilę usłyszysz - przerwała ojcu w dalszej wypowiedzi.
-Wujku, co się stało? - zapytała zaniepokojona Ana
-Musimy wyjechać...
-Co? Dokąd ? - dziewczyna zanosiła się od płaczu
-Do Włoch, na stałe... - powiedziała ciocia dziewczyny
-A... A co ze mną? Zostawicie mnie?
-Posłuchaj jesteś pełno letnia możesz robić co chcesz. Jeśli chcesz możesz z nami jechać aczkolwiek możesz tez tutaj zostać, to twoja decyzja.
-Wyjeżdżam z wami - powiedziała z uśmiechem, odwzajemnili jej uśmiech. Wiedziała że musi zostawić swoich przyajciół, a raczej przyjaciółkę. Ale dobrze jest też znaleźć nowe miejsce dla siebie. Kto wie.. Może tam gdzie wyjedzie będzie jej lepiej? A gdyby nie to zawsze może pokonać te przeciwności, ewentualnie powrócić tutaj.  Ciocia ją przytuliła i powiedział aby poszła się powoli pakować gdyż jutro rano mają wylot. Anabel gdy weszła do swojego pokoju zauważyła w nim kilka walizek. Napisała wiadomość swojej przyjaciółce aby za godzinę spotkały się w kawiarni do której często razem chodziły.  Po godzinie miała juz trochę spakowanych rzeczy, resztę dokończy gdy przyjdzie ze spotkania z przyjaciółką. Ubrała buty i wyszła z domu. Po jakiś piętnastu minutach dotarła do miejsca w którym się umówiła.
Weszła do kawiarni, od razu zauważyła swoją przyjaciółkę i do niej podeszła. Usiadła na przeciwko niej. Zamówiły sobie po koktajlu.        
-Hej Ana, co u ciebie? - spytała przyjaciółkę 
-Musze wyjechać, na stałe...

Nie wiedziała czy zrobiła dobrze czy też źle, ale miała cichą nadzieję że w tym mieście będzie szczęśliwa. Te kilka godzin w samolocie pozwoliły jej po wspominać o dawnych czasach z przyjaciółką której tak bardzo  jej brakowało. Przez ten czas w Włoszech dziewczyna poznała nowych ludzi jak i również się z nimi zaprzyjaźniła. To właśnie tam dowiedziała się prawdy o swoich rodzicach, zamieszkała w starym domu jej matki który odziedziczyła. W którym było tyle jej pamiątek, w pamiętnikach opisywała życie które dziewczyna mogła poznać dzięki notatkom. Dzięki temu także dowiedziała się ze jej mama była piosenkarką, a tata pianistą. Nie chcieli jej o tym mówić gdyż chcieli aby ich córka miała normalne życie.
*****
Na samą myśl tego wspomnienia jej uśmiech powracał. Było już trochę późno więc postanowiła pójść do domu...
__________________________
Ah... Nawet nie wiecie jak was kocham ;>
Może nie jest to długie, ale takie właśnie ma być ;p
Praca na polski, jak myślicie jaka będzie ocena? ;D
Jestem smutna! ;( Dlaczegóż to? Mam mało komentarzy... ;((  ;p
Uwielbiam wspominać...
Aktualizowałam play listę ;)
Pomocy ! !xd Nie wiem nie mam pojęcia, o czym ma być następny One Shot? Pomysły? 
Czekam na Wasze opinie ;**
A teraz taki mały szantażyk ;d
Jeśli nie będzie tu przynajmniej 10 komentarzy nic nie dodam. 

niedziela, 2 lutego 2014

Miniaturka XIV

~ Fedecesca : Nic się nie da zrobić  ~

Wracała z szkoły parkiem. Było ciepło tak jak każdego dnia w Buenos Aires. Uwielbiała wsłuchiwać się w śpiew ptaków. Można było powiedzieć że zawsze była szczęśliwa. Ale czy tego dnia także ? Dziś wybierała się z przyjaciółmi do kawiarni. Mimo że ma ich na codzień w szkole to uwielbia spędzać z nimi czas. Usiadła na ławce.
Jak każdego razu gdy tutaj siedziała myślała o chłopaku. Widok rozchodził się  na fontanne i drzewa...
Gdy pierwszy raz tu przyszła było tak samo jak teraz. No może niezupełnie bo jej życie zmieniło się o 180°. Kiedyś była nieśmiałą dziewczynka. Niemiała przyjaciół... A teraz? Wszystko jest przeciwnie. Stała się odwazniejsza, koleżeńska.
Kiedy była małym dzieckiem no może nietakim małym miała wtedy mniej więcej 7-8 lat. Po raz pierwszy przechadzała się uliczkami pobliskiego parku. Chciała się z kimś pobawić, lecz inni tego niechcieli. Usiadła na huśtawce i zaczęła się powoli kołysać. Dziewczynka była smutna... Na huśtawkę obok usiadł chłopczyk. Zapytał czy by się z nim pobawila. Dziewczynka zgodziła się. Od tamtej chwili pozostali najlepszymi przyjaciółmi, a każdego popołudnia spędzali ze sobą czas.
Teraz, także tak jest. Nastolatkowie spędzają z sobą tyle czasu ile tylko mogą.
Nagle w torebce dziewczyny zaczął rozbrzmiewać dźwięk komórki, odebrała... Po krótkim telefonie od rodziców z którego dowiedziała się że mają jej coś ważnego do powiedzenia pośpiesznie ruszyła w kierunku swojej posiadłości.
Kilka minut później dziewczyna dotarła do domu. Pośpiesznie otwierając drzwi wbiegala do salonu gdzie czekali już na nią rodzice.
-Hej mamo, tato. Co było tak ważnego, że musiałam przyjść teraz? - usiadła na sofie, naprzeciwko swych rodziców.
-Francesco, chcemy powiedzieć ci to jak najdelikatniej, lecz wiemy że będziesz zła na Nas za to co za chwilę usłyszysz - przerwała ojcu w dalszej wypowiedzi.
-Tato, co się stało? - zapytała zaniepokojona Francesca
-Skarbie musimy wyjechać...
-Co? Dokąd ? Na ile? - dziewczyna zanosiła się od płaczu
-Do Włoch, na stałe... - powiedziała rodzicielka dziewczyny
-Nie da się nic zrobić? Przecież mogę tu zostać... Jestem prawie dorosła.
-Prawie robi wielką różnicę. Posluchaj gdy będziesz pełno letnia będziesz mogła wrócić do Argentyny. Rozumiemy że masz tutaj przyjaciół, ale zawsze możesz tu wrócić.
-Jeżeli mogę wrócić to jednocześnie niemuszę jechać. - do jej oczu napływalo coraz więcej łez.
-Przykro nam - ojciec opuścił pomieszczenie. Wiedziała że niema odwrotu, że musi wyjechać. Musi zostawić  tutaj wszytskich swoich przyjaciół. Czuła jakby zawaliłm jej się cąły  świat. No bo w końcu tu miała swoje całe życie. Przyjaciół, miłośc...  Miłośc która z toku myślenia Włoszki była nieodwzajemniona. Ale czy tak  było naprawdę? Rozumieli się bez słów, był jej pierwszym przyjacielem i  najlepszym. Nie potrafi ich wszytskich zostawić. Po prostu nie  potrfi, ale wie że musi wyjechać... Już jutro...
Wyszła z domu, chciała się przewietrzyć i ostatni raz przejść się po uliczkach Buenos Aires. Postanowiła że już nie pójdzie na spotkanie z przyjaciółmi. Usiadła na jednej z ławek stojącej obok szkoły w której się uczyła. Jakoś nie umie się z  nimi rozstac. Niepotrafi ich zostawić po tylu latach przyjażni. Rozglądała się w prze różne strony. Wspominała te wszystkie lata spędzone w Studiu. I pomyśleć że od tak może wszystko stracić. Przyjaciół. Bo przecież przyjaźń czy też miłość na odległość niemają sensu. Tak samo jak internetowe przyjaźnie bo ta osoba jest tylko w internecie nie masz pewności czy ją kiedyś spotkasz, a bardzo byś chciał.
Do Włoszki dosiadła się brunetka w kremowej sukience.
-Hej Fran, co u ciebie? - usiadła na ławce obok przyjaciółki
-Hej Vilu... Raczej nieza dobrze - spuściła swoją głowę
-Co się dzieje? - spoglądając na czarnowłosą
-Musze wyjechać, na stałe... - z jej oczu popłyneło kilka łez
-Ale jakto? Przecież nie możesz... Napewno coś sie wymysli - posmutniała
-Nie. Nie Violu nieda się nic zrobić. To postanowione że muszę wyjechać...
-Ale Fran, bez ciebie tu nie bedzie tak samo.
-Wiem, ale kiedyś tu wrócę - uśmiechnela się do dziewczyny, co nieza bardzi jej wyszło
-Może pójdziemy gdzieś ? - zapytała Violetta
-Wiesz... Chcialabym się na spokojnie spakować i w ogóle. Przepraszam cię - powiedziała przytulając swoją przyjaciółkę
Po skończonym uścisku dziewczyny pożegnały się ze sobą. Francesca poszła do domu. Gdy weszła do swojego pokoju zauważyła w nim kilka walizek. Z wielką niechęcią zaczęła pakować swoje rzeczy. Napisała smsa Violi żeby nie mówiła reszcie. Wiedziała ze dobra przyjaciółka by nie powiedziała jeżeli ją o to porosiła. Zaczęła sie pospiesznie wkładać ostatnie rzeczy do walizek wiedząc że za 2 godziny ma samolot do Włoch. Rodzice krzykneli zeby schodziła gdyż maja taksówke. Po kilku minutach dojechali na lotnisko. Wiedziała ze to już jest koniec w tym pieknym miescie, tyle wspomnień zostanie w jej głowie.
Bardzo przeżywała wyjazd do ojczystego kraju. Odwróciła się w stronę rodziców. Ojciec dziewczyny rozmawiał przez telefon, a mama przysłuchiwała się całej rozmowię. Gdy ojciec skończył gadać oboje podeszli do swej córki.
                
                     ***
Chłopak kolejny już raz próbował się dodzwonić do przyjaciółki. Ale nic. Tak jak poprzednim razem nieodbierała. Jego myśli przechodziły najczarniejsze scenariusze. Co jeżeli coś jej się stało ? To pytanie za nic wyjść z jego głowy. W końcu postanowił zadzwonić do Violetty. Może ona będzie wiedziała co dzieje się z Wloszką ? Wybrał numer dziewczyny, nacisnął zieloną słuchawkę i czekał aż usłyszy jej głos. Jeden sygnał, drugi..
-Halo ? - powiedział głos w sluchawce
-Yy... Cześć Vilu, niewiesz co się dzieje z Fran ? - zapytał zdenerwowany chłopak. Zdenerwowany odpowiedzią dziewczyny.
-Nie wiem. Ostatni raz widziałam ją w parku. Miałam z nią zostać i spędzić te ostatnie chwile ale.niestety niemogłam
-Zaczekaj... Jakie ostatnie chwile? Coś się stało ? - podszedł do okna
-Ojejku... Miałam ci niemowić... Francesca miała wyjechać dziś na stałe do Włoch  - reszty już niesluchał w tym momencie zawalił się jego świat. Jego miłość wyjechała... A najgorsze w tym wszystkim jest to że... Chłopak  niewyjawił dziewczynie swoich uczuć. Które żywił do niej już od jakiegoś dluzszego czasu...
-Fede. Fede jesteś tam?! - przyłożył telefon znów do swego ucha.
-Taak jestem... Niemogę uwierzyć że wyjechała. Tak bez słowa pożegnania.
-Przykro mi ale...
-Nie... Ja muszę ją znaleść. Muszę jej to powiedzieć !
-Jak ją znajdziesz ? Co chcesz jej powiedzieć? - brunetka nieuslyszala odpowiedzi gdyż chłopak się rozłączył. Wybiegł z domu jak oparzony. Wsiadł do swojego auta które dostał od rodziców na osiemnastkę. Odpalił silnik i ruszył w kierunku najbliższego lotniska.
                    
                    ***
Stała. Stała tam i wpatrywala się jak kolejny samolot odlatuje. Niewie czy zrobiła dobrze czy też źle. Jednak wie że w tym mieście będzie szczęśliwa już zawsze.
Właśnie teraz. Właśnie tym samolotem miała odlecieć. Dlaczego tego niezrobiła? Może dlatego że niepotrafi zostawic swoich przyjaciół ? Tak to napewno. Ale jest coś jeszcze. Coś co męczy ją każdej nocy której niemoże zasnąć. A mianowicie chłopak o metrowej grzywce jak to mowili jego przyjaciele. Jego piękne oczy jak uważa włoszka. Dla niej jest on poprostu idealny... Federico... Uwielbiała powtarzać jego imię.
                  
                    ***
Przepchnął się przez tłum ludzi. Nigdzie jej niewidział. Pytał o nią chyba każdego z możliwych osób.Ale nikt mu nie powiedział tego czego oczekiwał... To koniec. Samolot odleciał. Nigdy już jej niezobaczy. Ale czy tylko Włoch tak myśli ?
Po kilkunastu minutach postanowił opuścić lotnisko. Nadzieja że ją jeszcze kiedykolwiek zobaczy znikła. Uważał siebie za głupiego gdyż niechciał powiedzieć swojej przyjaciółce tego co powinien. Gdyby ją teraz zobaczył powiedział by jej to bezwzględu na wszystko.
                    
                     ***
Uśmiechneła się do siebie na samą myśl że jeszcze trochę tu zostanie. W tej chwili kierowała się do drzwi wyjściowych z lotniska gdy ktoś krzyknął jej imię. Z początku myślała że coś jej się wydawało i ruszyła dalej, jednak ponownie usłyszala swe imię. Tym razem odwróciła się w stronę z której dobiegały krzyki. Zobaczyła Jego. Biegnął w jej stronę... Kiedy był już blisko niej. Oboje spojerzeli sobie w oczy.
-Co ty tutaj robisz? - zapytała dziewczyna
-Muszę Ci coś wyznać - czarnowłosa spojrzała na niego pytająco - Francesca znamy się praktycznie od dziecka, przez te wszystkie lata naszej przyjaźni coś do ciebie poczułem. Nigdy Ci tego niepowiedziałem, po prostu niechciałem zniszczyć naszej przyjaźni. Zakochałem się w Tobie Francesco - chłopak z początku nie mógł uwierzyć że to powiedział. Teraz tylko czekał na odpowiedź, którą najbardziej się denerwował. Dziewczyna miała zaszklone oczy. Z szczęścia. Tak bardzo się cieszyła że chłopak odwzajemnia jej uczucia. Włoszka postanowiła coś zrobić bo przecież chłopak cały czas czekał na odpowiedź. Zbliżyła się do chłopaka, po czym go pocałowała. Federico był na początku zdziwiony postawą Włoszki ale odwzajemnił pocałunek. Gdy się od siebie oderwali, cały czas patrzyli sobie w oczy.
-Też Cię kocham, Federico - uśmiechneli się...
_____________________________
Tak.tak. Niejest idealny wiem. Zakończenie napewno popsułam,.miało być inaczej no ale wyszło tak jak jest. xd
Nic innego nieprzyszlo mi do glowy. Tylko to coś powyżej.
Kolejny post będzie z... ? Sama nwm z czym i kiedy. Jakoś niemam na nic pomysłu ;/ a wy? ;D
Czekam na wasze opinie ;**
Do next ;>>
tylko-leonetta.blogspot.com