- Violetta! - zatrzymała się, odwróciła sie tak by spojerzeć na szatyna. Patrzył na nią pytająco. No bo kto przychodzi tak wcześnie do swojego przyjaciela? - Coś się stało? Chodź, zapraszam. - nie pewnie podeszła. Chwile później siedzieli w ciszy w salonie.
- Co cie do mnie sprowadza Violu? - spoglądnął na nią.
- Ja... Ja chciałam tylko z tobą porozmawiać. Ale jeśli nie masz czasu to przyjdę kiedy indziej. - wstała i już chciała wyjśc.
- Nie, ja mam czas teraz. Prosze usiądź, i mów co się dzieje. - zrezygnowana usiadła.
- Bo...
- Mów, nie wstydź się.
- Bo .... Ja chciałam cię tylko przeprosić ze ostatnio tak wybiegłam, bez słowa. - wymyśliła na szybko.
- Nic się nie stało - uśmienchnął się - To wszystko?
- Eee, tak to wszytko. Przepraszam, ze zajęłam ci czas. Mogłam po prostu zadzwonić.
- Ale tego nie zrobiłaś, i dziękuje ze się fatygowałaś. Zostaniesz na śniadanie?
- Nie, nie dzięki. Jadłam już i mam jeszcze cos do załatwienia.
- No okey.
- To będę już szła. - wstała i skierowała sie do drzwi.
- Ej! Nie pożegnasz sie ? - wróciła sie i przytuliła do niego. Po uścisku rzuciła krótkie "Do zobaczenia" i wyszła z domu szatyna.
Ugh! Jak mogłaś tak stchórzyć Violetto! No jak?! Jestem zwykłą idiotką! - karciła siebie w myślach.
* * *
- Gdzie ten telefon! - szukała telefonu który wciąż zdzownił, po chwili go znalazła. Czym prędzej go odebrała.
-Halo? ... Leon... Yyy, tak pewnie, ze możesz... Okey czekam... Do zobaczenia.
Pobiegła na górę przebrać się. Kiedy to zrobiła na dole ogarnęła trochę bałagan. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszła i otworzyła. Ujrzała Leona.
- Yyy wejdź, proszę.
- Dzięki. Pomyślałem, że siedzisz sama w domu i się nudzisz, więc jestem. - uśmiechnął się.
- Okey, chcesz coś do picia?
- Może jakiś sok, tylko.
- Okey, zaraz wracam. - szatyn usiadł na kanapie. Chwilę siedział w ciszy, ale zaraz jego uwagę przykuła "książka" pod stolikiem. Miała otwartą stronę na której pisało "I will always love you " . Zaciekawiło go to zdanie. Podniósł "książke", na drugiej stronie (przed tem nie zauwazyl) narysowany była twarz Leona.
Kiedy tak przyglądał się, do salonu wesżła szatynka. Kiedy zobaczyła ze Leon przygląda się jej jak sie okazało pamiętnikowi. Opuściła tacę na kórej miala postawniony sok oraz ciastka. Leon podszeł do dziewczyny.
- Co się stało? Ducha zoabczylaś?
- Co robiłeś z moim pamiętnikiem?
- To pamiętnik? Nie wiedziałem, przepraszam.
- Nic się nie stało, ale m=co widziałeś.
- Wystaraczjąco dużo Violetto. Musimy poważnie porozmawiać.
- Przperaszam, usiądźmy. - usiedli.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś prawdy?
- Nie wiem, ja po prostu się bałam.
- Czego sie bałaś? Przecież nie odrzuciłbym cię. Wiesz, ze cię kocham.
- Nie chciałam przechodzić tego co kiedyś, po twojej zdradzie.
- Wiesz, że tego nei chciałem. Nie chciałem byś była nieszczęśliwa, byś cierpiała. Nie chciałem tego.
-Ale tak się stało, Leon.
- Żałuje. W ciągu tych kilku dni pozwoliłaś mi się do siebie zbliżyć. Zaufać ponownie. Przyejchałas do Buneos Aires. Zostałaś. Nawet nei wiesz jaki byłem wtedy szczęśliwy, że istaniała by szansa na przyjaźń z tobą. - nic nie odpowiedziała. - Każdy zasługuje na drugą szansę. Prosze.
- Nie wiem co ci powiedzieć. Po chwili ciszy, ot tak poprostu przytuliła się do neigo. Odwzajemnił to. - Leon...
- Tak?
- Chcę być twoją dziewczyną. - odsuneła się i spojrzała w jego oczy.
- Naprawdę? Nawet nei wiesz jak się cieszę.
- Naprawdę. Kocham Cię.
- Także cię kocham. - pocałowali się.
______________________________________
Jeju! Ten rozdział bardzo mi ise nie podoba!
Ale macie leonette ;)) Wkońcu. Miała być jeszcze później, ale cos mnie wzięło i jest teraz. ;)
Przperaszam za błędy i za taki jakiś byle jaki rozdział ale pisze na szybko. :))
LIczę na komentarze <3
+ zapraszam ;33 http://leonetta-leonivioletta.blogspot.com/2014/08/prologue.html
Do następnego. ;*