* Violetta *
Jedna nie odebrana wiadomość od...
Od Diego <3 :
Kiciu, posłuchaj. Ty do mnie nie pasujesz... Możemy zostac przyjaciółmi... Całuski,
Diego.
Nie pasuje?! Teraz nie pasuje! Trzeba było pomyśleć ze dwa razy za nim mi się oświadczył. Chwila! On nie potrafi myśleć. Jest skończonym idiota. Mogłam przewidzieć, że byłam jego zabawka. Jeszcze te zdjęcia, papiery. Mam go dość. Żałuję. Żałuję, że zepsułam sobie trochę czasu w życiu na takiego dupka. Nienawidzę go! Mój ojciec go tak chwalił. Jak dowiedzial się, że z nim jestem, to cieszył się bardziej ode mnie. To się nazywa zięć. Ciekawe co powie kiedy dowie się co mi zrobił. Całe szczęście nie ruszyliśmy jeszcze z przygotowaniami do ślubu. Więc wszystko dobrze można odwołać. Jest mi smutno i to cholernie. Ale to nie chwila by tracić czas na takiego dupka co chciał by mieć każda, na jeden raz.
Zrobilam sobie kolację, wzięłam prysznic. Około 23 zasnełam.
* Następnego dnia, Leon *
Obudziłem się dość wcześnie. Uśmiechnąłem się na wspomnienie z wczorajszego dnia. Dobrze, że chociaż tyle spędziliśmy czasu. Mam nadzieję, że ten pomysł będzie dobry i zostaniemy przyjaciółmi. A później może... Nie! Leon przestan. Na razie nie jesteśmy przyjaciółmi, a ja lecę w przyszłość. Po chwili leniuchowania w łóżku. Wstałem i skierowałem się do łazienki, gdzie wykonałem poranne czynności. Zastanawiałem się co będę dziś robić. Zadzwoniłbym do Violi, ale może nie ma czasu. Poza tym nie chce jej się narzucać.
Zszedłem do kuchni rozejrzałem się w około. Chyba muszę coś zjeść. Pan Boby (brzuch) już jest głodny. Otworzyłem lodówkę i nic. Pusto.
- Przepraszam Boby musisz jeszcze wytrzymać.
Postanowiłem zrobić jakieś zakupy. Wziąłem kluczyki od auta. Zamknął dom, wsiadłem do auta i ruszyłem do najbliższego marketu.
Kiedy byłem na miejscu, wziąłem koszyk i wszedłem do środka. Ruszyłem na dział z żywnością.
Na sam koniec kierowałem się do kasy. Ni stąd ni z owad. Uderzyłem się z kimś. Co celem było wysypanie jej rzeczy z rąk, gdyż nie miała koszyka. Od razu kuciel by je pozbierać. Ja dopiero po chwili się ocknąłem. Podniosłem ostatnia rzecz jaką leżała na podłodze. Spojrzałem na kobietę.
- Cześć Violu
- O yy hej Leon
- Co tu robisz?
- Jakby nie patrząc jesteśmy w sklepie. A ty co robisz w dziale dla kobiet? - zasmiala się
- Przechodziłem.
- Przechodzileś
- Przecież mówie. Kończysz już zakupy?
- Tak a co?
- Może byśmy gdzieś pojechali. Jest ładną pogoda.
- Pewnie ale muszę najpierw jechać do domu.
- Okey. Ją już idę. Przyjadę pod twój za półtora godziny.
- Dobrze, do zobaczenia.
* Francesca *
Aktualnie rozmawiam z Ludmiła. Wie już, że Marcin wrócił. Kiedy o nim usłyszała zaczęła się dziwnie zachowywać. Może nie dziwnie. Poprostu inaczej niż zwykle. Od razu zmieniła temat. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Przepraszam. Pójdę otworzyć.
- Okey. - podeszłam do drzwi po czym je otworzyłam. Ujrzalam bruneta.
- Co ty tu robisz?
- Hey. Nawet się nie przywitasz?
- Tak cześć. A więc co tu robisz?
- Pomyślałem, że może wyjdziemy na spacer.
- Mam gościa. Może kiedy indziej.
- Fran, ja... - zamilkła kiedy go zobaczyła. Po chwili jednak się otrzasnela. - Ja muszę coś załatwić. Idę. Papa. - cmoknęła mnie w policzek i wyszła.
- Ja też już pójdę. Spotkamy się jutro. Narazie. - pocałował mnie w polik i odszedł. Wywarłam to miejsce. Zamknęłam drzwi. Postanowiłam się trochę zdrzemnac...
* Ludmiła *
Wyszłam z domu Fran. I skierowałam się do ścieżki prowadzącej do mojego domu.
- Lu! - usłyszałam wołanie mojego imienia. Zignorowałam to.
- Ludmiła! - ponownie. Tym razem odwróciłam się w stronę z której odbiegał głos.
- To ty. Nie wiedziałam że wołałeś akurat mnie. - podszedł już bliżej mnie.
- Oczywiście że ciebie. Przejdziemy się gdzieś?
- Pewnie - Ruszyliśmy, szliśmy w swoich objęciach.
- Może wybierzemy się dziś wieczorem do kina? Co ty na to kochanie?
- Jak najbardziej tak. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham, Lu. - pocałował mnie w polik.
* Violetta *
- Leon, nie mam ochoty na rowery.
- Ale ja cię proszę.
- Też Cię proszę.
- Wiesz, że nie ulegnę?
- Tak i ty także to wiesz.
- Tak dlatego nie kłóć się ze mną i jedziemy rowerami.
- Okey. Niech ci będzie. - wyprowadziłam rower z garażu, wsiadłam i nie patrząc na Leona ruszyłam. Chwilę potem dostrzegłam chłopaka jadącego obok mnie.
- Masz focha? - zapytał
- Nie, skądże.
- Ja sądzę inaczej.
- To twoje zdanie.
- Tak ja je powiedziałem.
- Yh jesteś nie do zniesienia. Tak wogóle to gdzie jedziemy?
- Prosto i przed siebie!
- Dzięki za informacje. A tak serio?
- Niespodzianka.
- Co jeśli ich nie lubie?
- To już twój problem. Czy tego chcesz czy nie, będzie niespodzianka.
- Okey... - jechaliśmy w ciszy. Gdy nagle... - Leon uważaj!
________________________
Kolejny rozdział. ;3
Mimo że ostatnio nie było tyle komentarzy ile chciałam dodałam bo była to praca Nikoli. Dziś też normalne rozdziału by nie było ale z racji że są me urodziny, dodaje.
Jeśli nie będzie 15 komentarzy nie pojawi się kolejny rozdział.