sobota, 12 kwietnia 2014

Ważne... :)

#1
Zmienił się wygląd, za co bardzo dziękuje Berry ;**

#2
Macie tu kilka statystyk :3





#3
I 3 sprawa chyba najlepsza ;P
Smutno mi pisać tego posta, ale muszę. Od jakiegoś czasu nie pojawił się rozdział, a sześć innych postów. Przyczyną braku rozdziału jest jak zapewne się domyślacie brak weny? No tak. Po prostu nie potrafię skleić zdania. Przez cały ten czas nic nie napisałam do następnego rozdziału. Za każdym razem kiedy się do niego zabierałam kończyło się na pustej kartce. Piszę tego posta, gdyż podjęłam decyzję zawieszenia bloga na jakiś czas. Nie sądziłam że kiedyś to zrobię z moim pierwszym blogiem. No ale... To że zawieszam nie znaczy że odchodzę. Kiedyś jeszcze tu wrócę.
Czyli podsumowując blog zostaje zawieszony na czas nie określony
Dziękuje Wam za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwatorów. Jesteście wspaniali <3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Miniaturka XXI

~1 miejsce by julka001  "Nie opuszczaj mnie" ~

http://bruno-mojeszczescie.blogspot.com/



~ Nie opuszczaj mnie~
Życie. Czy to proste słowo? Nad tym pytaniem powinniśmy się zastanowić. Dla jednych budzenie się co dnia jest czymś zwykłym, ale dla innych niezwykłym darem od Boga.

Drobna i szczupła szatynka o kręconych włosach w stylu ombre energicznym krokiem przemierzała uliczki parku. W jej brązowych jak tabliczka czekolady oczach  można było dostrzec słone łzy. W pewnym momencie zachwiała się lekko i nie zważając na napis "ŚWIEŻO MALOWANE" usiadła na białej ławce zakrywając twarz dłońmi. Krople wody spływały po jej bladych policzkach, a ciało przeszywały dreszcze z każdym powiewem chłodnego wiatru.
     - Przeziębisz się - powiedział ktoś tuż obok niej i poczuła ciepły materiał na ramionach. Niepewnie podniosła czerwone od płaczu oczy i ujrzała wysokiego szatyna o zielonym spojrzeniu. Cała jej uwaga skupiła się na białym fartuchu, który miał na sobie.
     - Wiesz, że nie możesz uciekać w trakcie badań, prawda? - zapytał i kucnął naprzeciw brązowookiej.
     - Tak, ale... - zaczęła lecz emocje, które w sobie tłumiła znów wygrały.
     - Jestem Leon, a ty z tego, co mówił mi dr Smith Violetta, tak? - próbował podtrzymać rozmowę, ale ona tylko kiwnęła twierdząco głową.
     - Powinnaś wrócić do szpitala - rzekł w końcu chłopak.
     - Ja nie chcę tam wracać - szepnęła i z bólem popatrzyła na Leona.
     - Posłuchaj, nie wiem, co ci jest, ale postaram się pomóc.
     - Jestem w ciąży - rzuciła szybko dziewczyna i opuściła wzrok.
     - To dlaczego płaczesz? Na pewno mąż będzie szczęśliwy.
     - Ja nie mam męża, ani nawet chłopaka. Jestem sama - wyszeptała, a w jej głosie dało się słyszeć przygnębienie.
     - To nic strasznego. Wiele matek samotnie wychowuje dzieci. Chodź - podał jej rękę i pomógł wstać. Szatynka zachwiała się lekko, ale brunet podtrzymał ją w talii.
     - W porządku? Źle wyglądasz - zapytał w końcu.
     - Tak - odparła, ale po chwili przystanęła i bezwładnie upadła na ziemię. Leon szybko wziął ją na ręce i zaniósł do szpitala z nadzieją, że nie stało się nic poważnego.

     - Nie mówił pan, że ona ma białaczkę!- prawie krzyczał rozgorączkowany Leon. Wciąż nie docierały do niego słowa wypowiedziane przed chwilą przez dr Smith'a.
     - Nie byłem pewny, ale wierz mi lepiej dla niej, że dowiedziała się teraz. Im później tym mniejsze szanse - odpowiedział nieco ciszej lekarz, ale widać było, że nie chciał przekazywać dziewczynie tej wiadomości.
     - I co teraz? Ona jest w ciąży - powiedział szatyn i wyczekująco spojrzał na siwego mężczyznę.
     - Dam jej wybór. Albo ona albo... - zawahał się. - Albo dziecko - dokończył z trudem.
     - A co jeśli...? - zaczął chłopak, ale nie był w stanie dokończyć.
     - Nic nie poradzę.
     - I da jej pan tak po prostu umrzeć? – zapytał wściekły Leon, a jego twarz poczerwieniała.
     - Nie mogę kazać pacjentowi wybrać, muszę mieć zgodę na leczenie – powiedział karcącym tonem dr Smith i po chwili dodał:
     - Masz ją wspierać, rozumiesz? Jak dotąd tylko tobie zaufała. Jeśli będzie taka możliwość zabierz ją do siebie, bo nie chcę by przebywała w szpitalu zbyt długo, jasne?
     - Tak jest – rzucił od niechcenia i wyszedł trzaskając drzwiami od gabinetu. Oparł się o szybę, za którą leżała Violetta. Spojrzał na bladą twarz szatynki i pomyślał o słowach dr Smith’a: „albo ona, albo dziecko”, które brzmiały jak wyrok sądu. Dopiero co ją zyskał, a już miał stracić.
W sali jego towarzyszka poruszyła się i lekko uchyliła powieki. Chłopak natychmiast tam wparował nie zważając na konsekwencje. Spotkał się z morderczym wzrokiem pielęgniarki, która po wysłuchaniu całej historii niechętnie dopuściła go do pacjentki. Brunet usiadł na krześle i delikatnie pogładził rozrzucone  na poduszce loki Violi. Szatynka uchyliła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
     - Cii… spokojnie – wyszeptał Leon. – Jak tylko mi pozwolą zabiorę cię do mnie, ale teraz… - nie dokończył, bo do sali wszedł doktor.
     - Widzę, że już lepiej – powiedział dziarsko, ale nikt z obecnych nie podzielał jego entuzjazmu.
     - Mam niestety złe wieści – zaczął, ale głos uwiązł mu w gardle. – Ma pani białaczkę – dokończył przygnębiony.
     - Co to oznacza? – zapytała dziewczyna słabym, przerażonym głosem.
     - Musi pani wybrać. Biorąc pod uwagę dobro pani i dziecka mam dwa warianty. Albo usuniemy ciążę i zaczniemy leczenie… - umilkł by dać jej to przemyśleć. Viola najwyraźniej nie chciała nawet o tym słyszeć, bo od razu zaprzeczyła.
     - Możemy też nie podawać chemii i utrzymać ciążę, ale wtedy pani nie będzie miała szans.
     - J-jak to? – wydukała, a do oczu napłynęły jej łzy. Leon siedział w tym samym miejscu, co na początku i był na siebie wściekły za to, że nie może nic zrobić.
     - Bez leczenia dziecko będzie żyło, ale pani…
     - Wystarczy! – nie wytrzymał brunet, a dr Smith natychmiast wyszedł.
     - Jutro cię wypiszą i zabiorę cię do mnie.
     - Leon, ale…
     - Żadnych „ale”. Rozkaz szefa. Nie opuszczę cię teraz – powiedział, choć wiedział, że i tak w końcu będzie musiał się z nią pożegnać.

     - Tu jest twój pokój – powiedział Leon prowadząc zmęczoną dziewczynę do przestronnego pomieszczenia z czerwonymi ścianami i dużym miękkim łóżkiem.
     - Dziękuję, ale wolałabym wrócić do siebie i się nie narzucać – odpowiedziała i spojrzała w zielone oczy chłopaka.
     - Wiesz, że nie możesz być teraz sama.
     - Na miłość boską! – krzyknęła. – Znamy się zaledwie kilka dni, niczego o mnie nie wiesz i chcesz ze mną zamieszkać?
Chłopak milczał jak zaklęty i tylko wpatrywał się we wściekłą twarz swojej rozmówczyni.
     - Nic nie powiesz? – zapytała
     - Masz rację, ale łączy nas coś więcej niż sądzisz. – Szatynka przygryzła nerwowo wargę. Spuściła wzrok i powiedziała:
     - Nie potrzebuję litości.
     - A kto mówił o… - nie dokończył, bo dziewczyna z płaczem wybiegła z domu. Leon natychmiast ruszył za nią i jak tylko ją dogonił powiedział:
     - Nie lituję się nad tobą.
     - Jakoś ci nie wierzę – rzuciła i już miała odejść, ale brunet złapał ją za nadgarstki i z łatwością przyciągnął do siebie. Dziewczyna wtuliła się w jego tors i wyszeptała:
     - Co teraz ze mną będzie?
     - Musisz wybrać – powiedział Leon i pogładził jej kasztanowe loki.
     - Ale ja…
     - Spokojnie, chodźmy, bo robi się ciemno.
     - Tak, ale…
     - Pogadamy w domu.
Brunet objął ramieniem swoją towarzyszkę i ruszyli w stronę domu. Gdy weszli do środka Leon zapytał:
     - W porządku? Dobrze się czujesz?
Na co ona kiwnęła głową. Chłopak zniknął w kuchni lecz po chwili wrócił z dwoma kubkami herbaty. Usiadł obok Violi, która z ciekawością obserwowała wnętrze.
     - Porozmawiasz ze mną? – zaczął.
     - Jestem zmęczona, nie masz nic przeciwko, że już pójdę?
     - Ucieczka nie jest wyjściem, ale dobrze, chodź pokażę ci łazienkę.
Chłopak wstał i zaprowadził szatynkę do pomieszczenia wyłożonego czarno-białymi kafelkami. Nie chciał zostawiać jej samej, ale nie chciał też być nadopiekuńczy.
     - Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem obok – dodał tylko i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Przez około czterdzieści minut wpatrywał się bezczynnie w ścianę. Postanowił, że pójdzie się wykąpać, ale łazienka nadal była zamknięta.
     - Violu, jak długo jeszcze? – zapytał i nasłuchiwał odpowiedzi. Nic.
     - Violetta! – krzyknął i uderzył pięścią w drzwi.
     - Cholera! – pobiegł do kuchni po nóż i otworzył zamek. To co ujrzał było dla niego szokiem. Na podłodze leżała szatynka w kałuży krwi. Była nieprzytomna, ale oddychała.
     - Co ty zrobiłaś? – zapytał cicho i natychmiast zadzwonił po karetkę. Usiadł na ziemi i położył sobie drobne ciało Violi na kolanach. Pogotowie przyjechało bardzo szybko. Dr Smith nie był zachwycony stanem swojej podopiecznej.
     - Pocięła się, gdy zostawiłem ją samą – powiedział smutny Leon.
     - To nie twoja wina, ale musisz mieć ją cały czas na oku. To zrozumiałe, że jest załamana.
     - Co teraz?
     - Nic, wszystko dobrze. Potrzebuje snu i spokoju oraz stałej opieki.
     - Tak jest! – powiedział chłopak.
     - Tym razem zdążyłeś, ale jeszcze jedna taka akcja i ją stracimy jasne?
     - Oczywiście.
     - Porozmawiaj z nią i przekonaj do właściwego dla niej wyboru. Dobranoc.
Leon zamknął drzwi na klucz i poszedł do pokoju Violi. Zauważył, że dziewczyna nie śpi tylko płacze w poduszkę.
     - Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała słabym głosem.
     - Jak możesz w ogóle o to pytać? To ja powinienem to powiedzieć, dlaczego to do cholery zrobiłaś? – podniósł głos, ale starał się nie krzyczeć.
     - A jak myślisz? Mam dość, chcę zniknąć i nie ranić siebie ani innych.
     - Nie mów tak. Ufasz mi? – zapytał i usiadł na łóżku.
     - Myślę, że tak – wydukała, a on bez słowa przytulił ją do siebie i tak zasnęli. Violetta poczuła się bezpiecznie, a Leon starał się, by to uczucie nie zniknęło.

Mijały kolejne tygodnie. Violetta i Leon coraz lepiej się dogadywali, ale decyzja wciąż nie została podjęta, a przynajmniej tak myślał chłopak. Dziewczyna jednak przez cały czas była pewna swojego wyboru. Wiedziała, że to co postanowiła było słuszne, ale niestety wiedziała też, że musi powiedzieć to lekarzowi, a co najgorsze Leonowi.

Siedziała w poczekalni i patrzyła na tablicę wypełnioną informacjami o ciąży, dzieciach i rodzinie. W jej czekoladowych oczach pojawiły się łzy, gdy ujrzała radosnego maluszka na rękach u swojej mamy, który z zaciekawieniem się w nią wpatrywał.
     - Przepraszam, mogłaby pani go przez chwilę popilnować, dosłownie minutę. – zapytała kobieta o ciemnych włosach i miłym błękitnym spojrzeniu.
     - Tak – odrzekła szatynka i wzięła na ręce kilku miesięcznego chłopca. Maluch był tak śliczny i kochany, że Violetta rozpłakała się już na dobre. Gdy tylko wróciła mama dziecka pospiesznie oddała go w jej ramiona ukrywając słone krople, które spływały po jej twarzy.
     - Pani Castillo, zapraszam – odezwała się młoda pielęgniarka o blond włosach spiętych w wysoki kok. Violetta weszła do niewielkiego pomieszczenia z białymi ścianami wypełnionymi mnóstwem dyplomów.
     - Usiądź – powiedział młody doktor i wskazał na krzesło przy biurku. Szatynka niepewnie wykonała polecenie, a lekarz widząc lęk na jej twarzy dodał:
     - Spokojnie, to tylko kontrola. Jestem Will i poprowadzę twoją ciążę.
     - Ale… - zaczęła lecz doktor jej przerwał:
     - Wiem o białaczce, Verdas mi powiedział i chcę, żebyś dziś wybrała.
     - Rozumiem – wyszeptała.
     - Zanim jednak powiesz mi, co zdecydowałaś oglądniemy maluszka, dobrze? Połóż się i podciąg koszulkę – rzekł i podszedł do sprzętu wykonującego USG. Posmarował główkę czujnika żelem i przyłożył do ciała Violi.
     - Może być zimne – dodał. – Zobacz, tu jest główka, a tu serduszko. Chcesz znać płeć?
     - Ja, ja nie wiem – powiedziała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
     - W porządku? Może nie powinienem ci tego pokazywać, ale uznałem, że chcesz zanim…
     - Nie usunę ciąży, nie zabiję własnego dziecka. Ja i tak umrę, bo jestem chora, a ono będzie żyło – odezwała się nagle coraz bardziej płacząc.
     - Jesteś pewna, że chcesz tak postąpić? Zostawisz je? Bez matki, ojca? Masz przed sobą całe życie, zastanów się.
     - Podjęłam decyzję. Mogłabym już iść? – wydukała odwracając wzrok od ekranu, na którym wciąż biło serduszko jej nienarodzonego dziecka.
     - Poczekaj, Leon dzwonił i powiedział, że po ciebie przyjedzie – rzekł Will i dał Violi znak, że może już wstać. – A poza tym nie wypuszczę cię stąd w takim stanie. Chcesz coś do picia?
     - Herbatę, jeśli to nie problem.
     - Już się robi – powiedział lekarz i po chwili wrócił z kubkiem pysznego napoju z sokiem malinowym. Will przyjął pacjentkę z dzieckiem, która spotkała się z szatynką w poczekalni, a za około pół godziny zjawił się Leon.
     - Hej, przepraszam, ale były korki – przywitał się i spojrzał na dziewczynę po czym podszedł do niej i zapytał:
     - Wszystko dobrze? Źle wyglądasz.
     - Leon, ja… - zaczęła cicho.
     - Powinniśmy porozmawiać – odezwał się nagle Will, a Violetta wyszła z pokoju zostawiając ich samych. Usiadła na krześle i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili dobiegły ją urywki rozmowy:
     -… Przekonaj ją Leon, ona nie wie, co robi, jest w szoku.
     - Jasne, postaram się, ale lepiej już pójdę.
     - Leon… nie skrzywdź jej tak jak Lary, ok?
Violetta nie wytrzymała i gdy tylko brunet nacisnął klamkę ona natychmiast ruszyła po schodach w dół.
     - Dlaczego?! – krzyknął chłopak na całe gardło i pobiegł za nią. Dogonił szatynkę przed szpitalem. Przystanęła, bo gorzej się poczuła.
     - Chodź, porozmawiamy w aucie.
     - Nie dotykaj mnie! – krzyknęła. – Nie potrzebuję litości, mówiłam już! Co, jestem kolejną głupią dziewczyną, która wpadła ci w oko? Zakocham się, a ty mnie zostawisz?! Tak jak tę Larę? – płakała. Leon przyciągnął ją do siebie i zamknął w silnych ramionach. Szatynka wyrywała się, ale niestety nic to nie dało.
     - Puść mnie – wychrypiała, ale w końcu wtuliła się w bruneta i zaszlochała:
     - Nie chcę już cierpieć.
     - Obiecuję, że nie będziesz – powiedział patrząc jej w oczy. – Ale nie możesz postąpić tak jak zdecydowałaś. Nie chcę cię stracić, tak jak Larę.
     - Co się z nią stało? – zapytała cicho i spojrzała w zielone oczy Leona.
     - To było dwa lata temu – zaczął. – Byliśmy na imprezie w klubie. Wypiłem za dużo i nie do końca pamiętam, co robiłem. Wiem tylko, że Lara zobaczyła mnie z jakąś inną i bez zastanowienia wsiadła z pijanym kolesiem do wozu. Mieli wypadek. Chłopak przeżył, a Lara… - westchnął, a Viola tylko mocno go przytuliła.
     - Przepraszam – szepnęła.
     - W porządku. Dlatego tak mi na tobie zależy. Nie robię tego dla dr Smith’a.
     - Nie zmienię decyzji.
     - Ale…
     - Nie mogę Leon i proszę, byś to uszanował.
     - Violu, ja…
     - Kocham cię – wyszeptała, a on przybliżył się do niej i delikatnie pocałował.

Minęło kilka miesięcy. Violetta słabła w oczach, ale klamka zapadła i Leon dopiero teraz pojął jak bardzo ją kocha i jak mu na niej zależy. Pod koniec lutego szatynka urodziła śliczną dziewczynkę i trzymając ją w ramionach uświadomiła sobie jakie ma szczęście.

Leon stał nad marmurowym grobem trzymając za rączkę 3-letnią dziewczynkę z kręconymi włoskami i jasną karnacją.
     - Tato? – zapytała
     - Tak?
     - Czy kiedyś poznam mamę? – chłopak podniósł ją do góry i odpowiedział:
     - Twoja mama śpiewa teraz z aniołami i codziennie jest przy tobie.
     - Przecież jej nie widzę – odrzekła zdziwiona.
     - Skarbie, żeby w coś uwierzyć nie musisz tego widzieć.
     - Czy ona mnie kocha?
     - Oczywiście – odparł z trudem. Nigdy nie powiedział małej Juliet prawdy. Sądził, że jest na to jeszcze za wcześnie, ale czuł w głębi serca, że w końcu będzie musiał to zrobić. Tylko on wiedział, że oddała za nią życie i kochała ją aż za bardzo. Nadal nie rozumiał dlaczego to zrobiła, ale tuląc do siebie kruche ciałko dziewczynki zaczynał sobie uświadamiać.
     - Tato? A my zawsze będziemy razem? – spytała i spojrzała na niego czekoladowymi oczkami, dokładnie tak samo jak Viola w chwili, gdy na zawsze się z nią żegnał.
     - Nigdy cię nie zostawię Juliet. Kocham cię.
     - Ja ciebie też. Pójdziemy na lody?
     - Jasne, wszystko dla mojej księżniczki.
Juliet tak bardzo przypominała Violettę. Te same włosy, usta, postura i ten sam śliczny uśmiech nawet wtedy, gdy było źle. Chciałby teraz móc ją pocałować, przytulić, cieszyć się szczęściem posiadania tak wspaniałego dziecka. Tak bardzo tęsknił. Bez niej nie byłoby Juliet, ale bez dziewczynki ona stałaby teraz u jego boku. Obie były mu potrzebne lecz nie mógł cofnąć czasu. Życie za życie. Czuł, że nie spotkał wtedy szatynki przypadkiem. To los chciał, by tak się stało. Przez największe szczęście doznał największego cierpienia. Pomimo, że zarówno on jak i jego bliscy kochali Juliet brakowało jej matki. Zastanawiał się nad ty, kto doradzi dziewczynce w sprawach, o których on nie miał pojęcia. Czy poradzi sobie z wychowaniem córki, gdy ta będzie nastolatką? Miał jeszcze Angie, ciotkę Violetty, która pomimo iż mieszkała w Paryżu starała się mu pomagać.
     - Dziękuję Violu – wyszeptał, a po policzku spłynęła mu pojedyncza łza.
     - Tato, no chodź! – ponaglała go Juliet i choć Violetta nie była jego żoną, a dziewczynka córką tylko w papierach to kochał je najmocniej na świecie.

Życie. To jednak nie jest takie proste. Dlatego warto zadać sobie pytanie: oddałbyś je dla kogoś innego? Czy jest zbyt cenne? Czy miałbyś odwagę?

sobota, 5 kwietnia 2014

Miniaturka XX

2 miejsce by Berry Verdas ~ "Przyjaźń mimo wszystko"

http://story-leonetta-forever-and-ever.blogspot.com/



"Wszystko jest proste, gdy ma się osoby, dla których warto żyć."~Berry Verdas


W życiu potrzeba przyjaciół. Oni są jak rodzina, przynajmniej powinni. O każdej porze dnia i nocy, możesz zadzwonić, a on zawsze przyjdzie. 
Przyjaciele to nie wszystko czego potrzeba, by nasze życie było kolorowe. 
Po pierwsze rodzina. Prawdziwa, która wierzy w Ciebie, kocha, potrzebuje Cię.
Drugą rzeczą, oprócz przyjaciół, jest uśmiech. To o nim prawie zawsze zapominamy, gdy ktoś się uśmiecha daje nam to dużo radości.
Po trzecie, nie możemy zapomnieć, o samowystarczalności. Trzeba umieć sobie poradzić, gdy nie mamy nikogo.
Czwartą rzeczą są podpory. Mądre cytaty, rozmowy z ludźmi. To musi dawać nam siłę.
Można, by jeszcze dodać coś o wiarze w siebie, słuchaniu muzyki, pozytywnym myśleniu...
Ale nie oto chodziło autorce tego opowiadania, żeby było tu wprost napisane jak żyć, jakie jest życie. Nie! To ma być zagadka...
Dobrze, ale co jeśli znamy teorię, a nie umiemy jej wykorzystać w praktyce? No, właśnie...

~♣~

Brunetka, wraz z przyjaciółmi, szła ulicą. Tylko w ich towarzystwie na jej twarzy malował się uśmiech. Ale nie był on szczery, prawdziwy. Nie miała do tego powodu. W domu musi znosić kłótnie rodziców, nie wie czy ma ufać swoim przyjaciołom. Ma tylko jedną, prawdziwą przyjaciółkę. Mieszka na drugim końcu kraju. Ostatni raz widziały się parę miesięcy temu, w szpitalu. Alex jest w szpitalu, umrze na raka. Ta okropna choroba powoli przejmuje jej całe ciało. Violetta nie może nic na to poradzić. Codziennie prosi, błaga, by Alex wyzdrowiała. 
Brunetka codziennie otwiera książkę z cytatami. Ale nic z tego nie ma. W jej głowie pozostaje kolejny tekst. Często siada w nocy na łóżku i płacze.
Ona nie użala się nad sobą. Przecież ma "rodzinę" i "przyjaciół" . Płacze, bo nie może pojąć dlaczego Alex ma umrzeć. Dlaczego tak niesamowita osoba ma odejść? Dlaczego nie ona? Marna Violetta? Przecież Alex ma rodzinę... Wszystko czego można zapragnąć! Violetta nie ma nic i nikogo. Ma tylko Alex, Alex która jest 400 kilometrów stąd. Lekarze dają jej maksymalnie dwa miesiące. Je
Jest taka możliwość, raczej marzenie, że z tego wyjdzie. Szansa jest jak jeden do biliona. Lecz Violetta codziennie budzi się z myślą, że jej najlepsza przyjaciółka wyzdrowieje. Kiedy przychodzi ze szkoły, idzie do pokoju. Najczęściej siada na łóżku, chwyta do ręki gitarę i gra. Komponuje, pisze teksty piosenek.
Od kiedy dowiedziała się, że Alex ma raka, zaczęła komponować. Wszystkie teksty i melodie są o prawdziwej przyjaźni, specjalnie dla Alex. 
Wszyscy oprócz grupki jej, jakby się z pozoru wydawało, przyjaciół dokuczają Violetcie. Są to błahostki, lecz przez nie Violetta staje się coraz słabsza. Śmieją się z niej. Okłamują. Obgadują. Violetta mówi, że szkoła to wylęgarnia problemów. Być może to prawda, ale to właśnie w niej trzynastolatka, może dzielić się swoją pasją. Kocha muzykę, ona jej nie zdradzi, nie okłamie, nie wygada sekretu, nie wyśmieje.
Wiara, uśmiech i pasja - to jedne z najważniejszych rzeczy w życiu szóstoklasistki. Dziewczyna musi podejmować trudne wybory, choć jest dzieckiem. Dzieckiem, które nie może pojechać do swojej przyjaciółki. Nie! Może! Przecież może uciec! Może, ale nie umie. Nie umie, bo kiedy Alex umrze, ona - Violetta, zostanie sama. Nie będzie nikogo kto ją przytuli.
Nikogo kto ją pocieszy. Śmierć jest taka okropna! Ohydna, wstrętna. Niestety prawdziwa. Podobno po śmierci jest raj. Chyba, że idzie się do innego świata... Tam jest się nie śmiertelnym, nie ma zmartwień i chorób. Alex, kiedy umrze, będzie szczęśliwa - myśli Violetta.

~♣~

Kolejna noc. Violetta wzięła srebrną żyletkę. Była tępa, lecz na tyle ostra, by naznaczyć parę kresek na jej skórze. Z małych przecięć wyciekły dwie krople krwi. Brunetka wzięła do ręki chusteczkę. Było ciemno. Chusteczka okazała się kartką papieru. Cenną kartką, był to tekst jednej z jej piosenek. Tej najlepszej. Tylko o niej i Alex.
Teraz sięgnęła po prawdziwą chusteczkę. Łzy spływały, jak ulewa. Jej ręka była od krwi. Teraz twarz też. Takie są skutki ocierania łez ręką. Violetta wzięła jej czarną gitarę. Popatrzyła na kartkę i zaczęła śpiewać. Znała tą piosenkę na pamięć. Śpiewała ją codziennie. Wszystko wspomnienia związane z Alex, przeleciały jej przed oczami. To jak wrzucały się nawzajem do ciepłego morza, obrzucały się piaskiem, robiły miliony zdjęć, kupowały lody, gotowały, śpiewały, chodziły na zakupy. Razem się śmiał i płakały. I to wszystko ma się tak skończyć? Alex ma umrzeć sama? Już nigdy mam nie ujrzeć jej uśmiechu? Nie! Pojadę tam! Do niej! - postanowiła Castillo.
Do plecaka spakowała piżamę, trochę swetrów, spodni i bluzek. Po cichu przygotowała stos kanapek. Zabrała 10 butelek z wodą. Nie zapomniała o albumie ze zdjęciami jej i Alex. Wzięła telefon i ładowarkę, aparat i słuchawki. Szybko włożyła teksty piosenek do pokrowca z gitarą, po czym go chwyciła. Do rodziców napisała list:
"Mamo i Tato!
Jestem zmuszona, by wyjechać. Jadę do San Francisco. Do Alex. Jest chora na raka i prawdopodobnie umrze. Jest mi bardzo trudno podjąć tą decyzję, ale muszę. Jeśli chcecie to przyjedźcie. Chyba, że jest Wam to obojętne, zrozumiem.
Przepraszam za wszystkie moje błędy. Przepraszam, że w ogóle istnieje.
Na zawsze kochająca Was
Violetta"
Położyła małą karteczkę na stole kuchennym. W porę przypomniało jej się o pieniądzach. Zabrała portfel. Po czym przekręciła zamek w drzwiach. W dłoni ścisnęła zdjęcie - tata był ubrany w kapelusz rybacki, mama na głowie miała fikuśny kapelusik, zaś sama Violetta, miała na głowie chustkę. Po jej policzku poleciała słona łza. Tyle wspomnień. Nie wiedziała co zepsuło się przez parę lat, między nią a rodzicami. Spojrzała na medalik, który wisiała na jej szyi. Alex podarowała go Violetcie prawie rok temu. Na dwunaste urodziny. Od tego czasu ozdoba nie znikała z szyi brunetki. W środku wisiorka, w kształcie serca, widniało zdjęcie dwóch przyjaciółek - Violetty i Alex.
Brunetka uśmiechnęła się przez łzy. Ruszyła, aby wsiąść do pociągu. Na peronie kupiła bilet. Nikt nie zadawał zbędnyh pytań. Dlaczego jedzie sama? Nie było nic takiego. Violetta wsiadła do pociągu. Za jakieś sześć godzin będzie w San Francisco. Potem tylko dostać się do szpitala.

~♣~

Alex Veleng nie mogła zmrużyć oka przez całą noc. Wiedziała, że niedługo umrze, ale nie mogła o tym myśleć. Nie mogła spać, bo czuła, że coś się stanie. Coś raczej przyjemnego. A jeśli tu chodziło o śmierć? Nie, zdecydowanie nie. Poczuła ukłucie w sercu. Być może to choroba, lecz czternastolatka powiedziałaby, że to z tęsknoty. Spojrzała na jej mamę. Alex posmutniała, gdy ją zobaczyła. To ja umieram, a nie ona. Dlaczego musi cierpieć?! Przecież to przeze mnie jest smutna - pomyślała dziewczyna.
Ciężko westchnęła. Jej mama od razu obudziła się. Spytała czy Alex czuje się dobrze. Dziewczyna odpowiedziała tak. Chodź była to nie prawda.
Mogłaby umrzeć teraz, ale musiała poczekać. Chciała usłyszeć głos Violetty, ostatni raz.  

~♣~

Dziewczynę obudziły ciepłe promienie słońca. Obraz był jeszcze rozmazany. Szybko zamrugała swoimi powiekami. Ku jej zdziwieniu zobaczyła Violettę.
- To chyba jakiś żart... - podsumowała Alex.
- Nie, jak ja się stęskniłam! - odpowiedziała jej przyjaciółka. - Ale ja nie chce...
- Czego nie chcesz?
- Nie chcę patrzeć jak umierasz.
- To idź.
- Nie mogę, nie mogę Cię zostawić.
- To badź tu i patrz jak umieram.
- Skończmy ten temat. - powiedziała Violetta. - Patrz co mam. - oznajmiła z uśmiechem.
- Pokaż. - odpowiedziała Alex.
- Pisałam te piosenki sama. One są o nas. - brunetka przytuliła dziewczynę o błękitnych oczach.
- Są piękne. - stwierdziła Alex. - Najbardziej podoba mi się ta. - wskazała na ulubioną piosenkę Violetty. - Ej, a co to jest? - spytała czternastolatka, wskazując na plamkę krwi.
- To... Nic. - odpowiedziała Violetta, szybko zakrywając jeden z rękawów swojej bluzki.
- Viola... Prosiłam.
- Przecież ja nic nie robię. To tylko kreski.
- Nie musisz. - Alex mocno przytuliła Violettę.
- Nie muszę, ale mogę.
- Najchętniej to, bym Ci wszystkiego żyletki, noże i igły wyrzuciła. - zaśmiała się Alex.
- A ja to bym Cię uderzyła... Ale za bardzo Cię kocham. 
- Mam pomysł! Naucz mnie tej piosenki. - powiedziała uradowana Alex.
- Pewnie!
Violetta wzięła do ręki gitarę. Zaczęły śpiewać. Teraz było im najlepiej na świecie. I tutaj ta historia powinna się zakończyć, niestety tak nie jest...

~♣~

Brunetka obudziła się w sali. Ściany żółte. Trochę bolała ją głowa. Kiedy spróbowała sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia, uznała że czuje tylko pustkę i okropny ból głowy.
"Co się stało?" spytała samą siebie. Lekarka odpowiedziała jej, jak gdyby była wróżką.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć... - zaczęła nie pewnie.
- Niech pani mówi. - uśmiechnęła się Violetta, choć strach zjadał ją od środka.
- Sprawa nie jest łatwa. Po skomplikowanych badaniach okazało się, że jesteś chora.
- To pewnie przeziębienie, prawda?
- Niestety, nie. Jest to dość poważna choroba. 
- Proszę, niech pani powie. - odparła zaniepokojona dziewczyna.
- Podobnie jak twoja koleżanka, Alex, masz raka płuc. - tu wzięła głęboki oddech. - Zostało Ci dwanaście godzin. Jeśli mogę coś zrobić...
- Proszę zadzwonić po moich rodziców, jeśli mogli by tu przyjechać, byłabym szczęśliwa. - odparła Violetta z uśmiechem, bardzo spokojnie. - Mam jeszcze jedną prośbę. Czy mogłabym te ostatnie godziny życie spędzić z Alex?
- Oczywiście. - odparła lekarka.
Może to dziwne, ale właśnie o tym marzyła Violetta. O tym, by umrzeć wraz z Alex. Za dwanaście godzin trafi do drugiego świata. Nie będzie czuła bólu, cierpienia, smutku.
- Mam pytanie. - powiedziała brunetka. - Ile Alex będzie żyła?
- Eh, przypuszczamy, że także około dwanaście godzin. - odparła smutna lekarka.
- Niech pani się nie martwi. Bo my z Alex chcemy umrzeć. Bo po śmierci nie czuje się bólu.
- Ah, tak. Nie boisz się? - spytała zdziwiona.
- Nie, bo niby czego? - uśmiechnęła się Violetta.
- To dobrze, jesteś bardzo dzielna, tak jak Alex. Naprawdę, wspaniałe z Was dziewczynki, szkoda że za parę godzin odejdziecie i nie będę mogła już z Wami porozmawiać.
- Proszę pani, zawsze będzie mogła pani z nami porozmawiać. Będziemy pani strzegła, żeby nigdy pani nie zachorowała. - uśmiechnęła się Violetta.
- Ah, gdybym była taka jak Wy. Już idę po Alex. - uśmiechnęła się radośnie przytulając pacjentkę.
Lekarka przywiozła łóżko, na którym leżała przyjaciółka Violetty. Dziewczyny nauczyły, jak się później okazało, panią Emmę piosenki. Emma czuła się odpowiedzialna i ani na krok nie opuszczała dziewczynek. Śpiewały, grały. Rodzice Alex i Violetty nie mogli uwierzyć w to co się stanie. Lecz po paru godzinach zrozumieli, że tak musi być.
Alex i Violetta prześpiewały dwanaście godzin, trzymając się za rękę. Kaszlały tyle, że prawie nie mogły wydusić słowa kiedy pozostało im pół godziny. Pół godziny, które wykorzystały jak mogły.
Musiała przyjść ten moment. I nadszedł równo po dwunastu godzinach. Ich zaciśnięte ręce opadły na dół, powieki zamknęły się, twarz pobladła, z ust wypłynęła strużka czerwonej krwi, wydały ostatnie kaszlnięcie, na obydwu twarzach pojawił się uśmiech...  

~♣~

Brunetka otworzyła oczy. Otrzepała nos z piasku i wciągnęła nosem świeże powietrze. Przed oczami miała straszny obraz. Odwróciła się. Obok niej stała Alex.
- Co się tak gapisz? - zaśmiała się Violetta.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła trupa! - odpowiedziała niebiesko oka.
- Miałam okropny sen. Chcesz to Ci opowiem. [...]
- Wiesz... Śniło mi się to samo. - odpowiedziała ze zdziwieniem Alex.
- To pewnie przeznaczenie... - odpowiedziała Violetta.
- Mamy umrzeć? - zaśmiała się Alex.
- Nie! Głupku! - odpowiedziała Violetta. - Chodzi, że będziemy przyjaciółkami nawet po śmierci i że przyjaźń jest najważniejsza w życiu! - przytuliła przyjaciółkę.
- Masz rację, kocham Cię. - uśmiechnęła się ciemnowłosa. - Mimo, że jesteś młodsza, nie czuję różnicy wieku...
- Ja też... - odpowiedziała Violetta, patrząc na turkusowe morze. Wszystko jest takie proste, gdy ma się przyjaciół. 

czwartek, 3 kwietnia 2014

Miniaturka XIX

~ 3 miejsce  by Ellie Verdas Pasquarelli ~ Księżniczka i Książę ~






Zakochani często mówią do siebie książę lub księżniczka mimo , że naprawdę nimi nie są . Są tylko jednymi z miliardów ludzi żyjących na świecie . A może ktoś z was spotkał się ze sytuacją , że chłopak pochodzący z rodziny królewskiej zakochał się w normalnej dziewczynie ? Wiele osób uważa , że takie historie zdarzają się tylko w bajkach takich jak ,, Kopciuszek '' , lecz to nie prawda . Historia , o której wam niebawem opowiem zdarzyła się naprawdę . 
***
Ona jest księżniczką z własnej bajki . Pochodzi z ubogiej rodziny . Nigdy nie zaznała życia w luksusach  mimo , że bardzo by chciała . Jak była mała obiecała sobie , że będzie spełniać swoje marzenia . Niestety , nie ma możliwości . Od jutrzejszego dnia nie będzie już taka sama . Będzie służącą rodziny królewskiej . 



On ma wszystko czego zapragnie . Niczego mu nigdy nie brakowało . Zawsze ktoś mu służył dlatego nie jest przyzwyczajony do pracy . Jest egoistą . Nie liczy się dla niego dobro innych . Widzi tylko swój czubek nosa .
Może dlatego nigdy nie znalazł miłości ?
***
Dzień wstał dziś bardzo szybko , a razem z nim śliczna dziewczyna . Przetarła oczy i uśmiechnęła się sama do siebie . Zobaczyła za oknem przepiękną pogodę . Uwielbiała przyrodę . Kochała jak świeciło słońce , śpiewały ptaszki , wiał słabiutki wiaterek i kwitły kwiaty. Właśnie dziś jest pierwszy dzień lata .  Będzie to dzień szczególny dla Violetty Castillo . Zacznie nowy etap w swoim życiu . 
- Śniadanie ! - krzyczy doniosłym głosem jej ojciec . Szatynka wstaje z łóżka i udaje się do kuchni. Na stole znajduje się jajecznica . Siada na krześle przy stole i zaczyna dłubać widelcem posiłek . Nagle w pomieszczeniu zjawia się wściekły tata Vilu.

- Gówniaro co ty sobie myślisz ? Nie będziesz kraść mi pieniędzy ! - powiedział . 
- Tato ja tylko je pożyczyłam , przecież wyjeżdżam , a muszę się z czegoś utrzymać - powiedziała z uśmiechem na twarzy .
Mężczyzna nie wytrzymał . Już miał rzucić się na nią z pięściami , ale ktoś go powstrzymał .Była to jego żona , matka Violetty,
- Zostaw ją - powiedziała , a jeszcze bardzie wkurzony ojciec odszedł . Dziewczyna wtuliła się w swoją rodzicielkę . 
- Dziękuje . - powiedziała .  
- Vilu musisz już jechać - odpowiedziała kobieta .
Szatynka przytaknęła głową i poszła do swojego pokoju . Tam wzięła walizki i udała się do taksówki . Na koniec jej dotychczasowej przygody uroniła jedną łezkę i pojechała do zamku .
***
Szatyn wstał dziś lewą nogą. On zawsze staję tą nogą . Czy ktoś wogule widział na jego twarzy uśmiech ? Otóż nie . Jest nazywany ,, samolubnym egoistą '' .
- Leon dziś przejeżdża nowa służąca . Bądź miły - powiedziała matka , która zjawiła się w jego komnacie .
- Postaram się - powiedział z grymasem na twarzy chłopak . 
- Uśmiech - powiedziała kobieta , po czym odeszła . Leon usiadł na sofie i wyją książkę . Nagle usłyszał pukanie . 
- Proszę ! - krzykną . 
- Siema stary - powiedział przyjaciel szatyna , Diego . 
- Hej - odpowiedział książę .
- Co się stało ? 
- Jakaś nowa służąca przyjedzie . Pewnie jakaś stara baba .
- Jesteś tego taki pewny ?
- Si . 
W tym momencie drzwi się otworzyły i próg pokoju przekroczyli jego rodzice oraz szatynka o niesłychanej urodzie .
- To jest Violetta . Nasza nowa służąca - powiedział ojciec Leona.
- Dzień dobry - powiedziała cichutkim głosem Vilu . 
- Hej - odpowiedział szatyn i wydusił na swojej buzi sztuczny uśmiech . 
- Ooo... jak słodko - powiedziała matka , a chłopak posłał jej chłodne spojrzenie . 
- My już sobie pójdziemy - powiedzieli rodzice i sobie poszli. 
- Kicia czy możesz przynieść nam szklanki soku ? -  powiedział do niej niespodziewanie Leon .
- Oczywiście - odpowiedziała trochę przestraszona dziewczyna .
Myślała , że szatyn to miły chłopak , a po tym co jej przed chwilą powiedział uważa , że się myliła . Udała się do kuchni . Tam do szklanek wlała sok , po czym szklanki postawiła na tacę . Wróciła do komnaty Leona . Zapukała i usłyszała słowo ,, Proszę '' . Nacisnęła klamkę i ujrzała tam chłopaków , którzy na jej wejście ucichli .
- Oto to o co prosiłeś - powiedziała i podała każdemu z chłopaków napój. Nagle poczuła , że ktoś łapie ją za udo . Był to Diego .
- Emmm ... Możesz wsiąść tą rękę - powiedziała  dziewczyna . Chłopak nie spełnij jej prośby tylko posuwał swoją rękę coraz wyżej . Vilu wiedziała , że nie może nic zrobić , ponieważ będzie to groziło wyrzuceniem jej z pracy . W tym samym momencie Leon posłał mu chłodne spojrzenie .
- Przepraszam - powiedział chłopak i poszedł .
- Ja też już pójdę .  - powiedziała Vilu i poszła do swojego pokoju .  Pod żadnym pozorem nie można było go porównać do pokoju księcia . Szatynka usiadła na łóżku i wyjęła swój pamiętnik .
obrazDrogi pamiętniku !
Od kilku godzin nie jestem już tą samą Violettą .
Moje życie wywróciło się o 180 %
Zamieszkałam u rodziny królewskiej . 
Książę ku mojemu zaskoczeniu jest niemiły.
Do tego ma kolegę , który się do mnie dobierał .
Czemu ja muszę mieć zawsze pod górkę ?
Drzwi od pokoju dziewczyny się otworzyły i do pokoju weszła pewna brunetka . 
- Kto ty jesteś ? - spytała się szatynka .
- Pracuje tutaj , a ty ? - odpowiedziała pytanie Włoszka .
- Ja od dziś też tu pracuje - powiedziała z uśmiechem Vilu .
- Czyli będę miała pomoc .
- Najwidoczniej .
- Violetta ! - usłyszały wołanie dziewczyny , pobiegające z komnaty rodziców Leona . Szatynka udała się w wyznaczone miejsce . Szła przez długi korytarz . Nagle usłyszała dziwne odgłosy dobiegające z pokoju księcia. Postanowiła sprawdzić co się tam dzieje. Nacisnęła klamkę i zobaczyła go w jednoznacznej sytuacji z pewną blondynką .
- Przepraszam - powiedziała przestraszona i zamknęła drzwi . Nie wiadomo czemu , ale poczuła ukucie w sercu . Następnie udała się do komnaty króla i królowej .
***
Nowy dzień , nowe przygody , nowe sukcesy . Ten dzień nie rozpoczął się radośnie . Leon pokłócił się z rodzicami , Francesca rozbiła talerz , a pewna osoba sobie jeszcze słodko spała . 
Niespodziewanie zaczęła grać przepiękna muzyka , wraz z nią powieki Vilu zaczęły się otwierać.

Dziewczyna szybko wstała z łóżka i zaczęła tańczyć do tej piosenki . 
- Krok w prawo , potem w lewo - powtarzała sobie .
W tym momencie drzwi od pokoju się odtworzyły i wszedł książę.
- Musimy porozmawiać - powiedział .
- O czym ? - spytała się .
- O tym co wczoraj widziałaś .
- Nie ma tematu . Zapomnijmy o tym .
- Na pewno ?
- Tak . 
Chłopak wyszedł z pokoju dziewczyny . Violetta , zaś skuliła się i zaczęła myśleć o tym czy jej życie ma sens .
***
Miesiąc to bardzo dużo czasu . Wiele rzeczy może się zmienić . Nie koniecznie na lepsze . A co zmieniło się w życiu Violetty ? Można powiedzieć , że wszystko . Zaprzyjaźniła się z Diego , zakochała w Leonie , a Francesca stała się jej wrogiem . Dziś właśnie stoi przed lustrem ubrana w brzoskwiniową sukienkę . Wybiera się na ślub . Ślub Leona i Włoszki . Bardzo ją to boli , ale musi tam iść ze względu na pracę . 
- Gotowa ? - pyta się jej Diego .
- Tak - mówi ze smutkiem na twarzy. 
Następnie przyjaciele udają się do samochodu . Po kilku minutach są już pod Kościołem . Wchodzą do środka i zajmują odpowiednie miejsce . Niedługo potem rozpoczęła się ceremonia . Gdy Francesca zaczęła mówić słowa przysięgi Vilu wybiegła z kościoła . Udaje się do zamku . Tam wyjmuje żyletkę i już miała podciąć sobie żyły , ale ktoś ją powstrzymał . 
- Co robisz ? - spytał się dobrze znany jej głos. Ale ona nic nie odpowiedziała , tylko zsunęła się po ścianie i zaczęła płakać . 
- Po co tu przyszedłeś ?- spytała się tym razem ona . 
- Bo cię kocham - powiedział , po czym ją namiętnie pocałował . 
- A co z Francescą ?
- Nigdy jej nie kochałem , a ślub to był pomysł moich rodziców .
***
Każda bajka ma szczęśliwe zakończenie . Ta historia też skończyła się szczęśliwie. Violetta została księżniczką i żoną Leona . Razem mają 3 letnią córeczkę Elize . Dziewczynka odziedziczyła urodę po mamusi . W tym momencie Leon bawi się z córką , a Vilu oglądała swój pamiętnik . Jeden wpis przykuł jej uwagę . Może w go pamiętacie ?

wtorek, 1 kwietnia 2014

Miniaturka XVIII

~ Wyróżnienie  by Nikola Matuszyńska ~ Centrum miasta w Buenos Aires...~

http://violettameganleon.blogspot.com/ 

Centrum miasta w Buenos Aires. Park ogrzewa mocno grzejące słońce. Młode pokolenia biegają wśród drzew o korzystają z życia. Rodzice patrzą na swoje pociechy z zapałem. A starsze osoby korzystają z tej pięknej pogody i obserwują zmieniający się świat.
Na uboczu parku, tuż pod starym drzewem mieści się zwyczajna ławka. Jak co dzień siedzi na niej para starszych ludzi, kochających się ludzi. Leon Verdas i Violetta Castillo, bo to o nich mowa, wiedzą, że są to ich ostatnie chwilę na otaczającym ich świecie. Mimo, że wiedzą, że bez względnie na wszystko zawsze będą razem, każdą chwilę spędzają razem. Tego dnia mają przy Sobie album ze zdjęciami. Album, w którym umieszczone są zdjęcia ze wszystkich chwil spędzonych razem, dobrych i złych. Pokazuje on, że ich miłość została wystawiona na wiele prób, ale była tak silna, że przetrwała. Są razem 75 lat, a od 70 łączy ich związek małżeński.
-Popacz, tutaj do Siebie wróciliśmy, od tamtej pory już zawsze byliśmy razem. –powiedziała kobieta wskazując na zdjęcie z ich młodości.
-Tak, tutaj to udowodniliśmy. –odpowiedział pokazując zdjęcie ze ślubu. Na następnym zdjęciu umieszczony został ich pocałunek.
-Dokładnie na tej ławce. –wspomniała Violetta. 

-Tak, na tej ławce także cię poznałem, tu ci się oświadczyłem, tutaj także stałaś się moją żoną, i to przy niej nasz syn wstawił pierwsze kroki. –Kobieta uśmiechnęła się na samą myśl. Owocem ich miłości stał się Lucas, teraz chłopak jest dorosłym osiągającym sukcesy prawnikiem, ponoć jest najlepszy. Ma żonę i dziecko. Ich miłość jest tak samo silna jak miłość naszych bohaterów. Verdas przewrócił stronę w albumie gdzie znajdowała się fotografia z wakacji we Włoszech. Widniały na niej szczęśliwe sylwetki naszych bohaterów. Na następnej były zdjęcia z ich występów. Oboje poświęcili swoje życie muzyce, to ona im pomagała przetrwać trudne chwile, to ona ich połączyła. Małżeństwo rzadko się kłóciło, każdy zazdrościł im tak silnej miłości. Mimo tego na ich drodze stawało mnóstwo przeszkód. W wieku 24 lat Violetta miała szansę przeprowadzić się do Los Angeles i tam zostać gwiazdą na skalę światową, ta powstrzymała pokusę i została przy ukochanym. Kolejna próba dla ich związku pojawiła się przez Veronicę, która jednoznacznie przystawiała się do Verdasa. Zazdrość Castillo została wystawiona na próbę, para rozstała się na pewien czas, gdy okazało się, że Veronica zaciągnęła ukochanego Violi do łóżka. Gdy nasi bohaterowie zrozumieli, że nie są w stanie bez Siebie żyć, wrócili do Siebie a rok później zacieśnili swój związek więzłem małżeńskim. Po tych wydarzeniach żyli szczęśliwie aż do dzisiejszego dnia. Mężczyzna spojrzał na swoją ukochaną i przewrócił stronę.
 Po obejrzeniu całego albumu para spojrzała na Siebie, mężczyzna odłożył album, gdy niespodziewanie wypadła z niego jedna fotografia, którą najwyraźniej przegapili. Na zdjęciu które trzymał Leon widniała sylwetka ich syna, który trzymał kartkę z napisem „na zawsze razem!”.
-jego prezent na naszą rocznicę ślubu. –powiedziała Violetta.
-Tak, ten chłopak jest niesamowity. –para spojrzała na Siebie z uśmiechem.
-Już czas ? –spytała. Mężczyzna kiwnął głową.
-Na zawsze razem! –rzekli tym razem równo, chwycili się za dłonie, namiętnie pocałowali i zamknęli oczy. Zasnęli. Obudzili się w niebie.

Przenosząc się 50 lat do przodu widzimy tą samą ławkę. Lecz tym razem widnieje przy niej nagrobek. Tutaj zostali pochowani. Tutaj się złączyli i stąd złączeni przeszli na lepszy świat.
Ławka stała się symbolem miłości. Mnóstwo par przyjeżdża tu by zobaczyć to miejsce, większość z nich także tutaj łączy się związkiem małżeńskim. Miejsce to stało się magiczne, a aleja nazwana jest imieniem naszych bohaterów. 


Wyniki konkursu ~ 01.04.14.

I w końcu ten wyczekiwany dzień xD. Niektórzy nie zastosowali się do tego iż miała być leonetta/dieletta. No ale niech będzie, praca jak praca pozmieniałbyś imiona i wyszło by na to samo. xD Ale liczą się słowa. Talenty dziewczyn które są niesamowite. ;) Nie przejmujcie się moją opinią. Każda praca jest piękna na swój sposób. No proszę Was wyniki... 
`
`
`
`
`
`
`
`
`
`
`
`
`
1 Miejsce - julka001  ~ http://bruno-mojeszczescie.blogspot.com/  (jej blog)
`
`
`
`
`

2 Miejsce - Berry Verdas ~ http://story-leonetta-forever-and-ever.blogspot.com/
`
`
`
`
`
3 miejsce - Ellie Verdas Pasquarelli ~ http://doroslaleonetta2.blogspot.com/
`
`
`
`
`
Wyróżnienie #1 - Nikola Matuszyńska ~ http://violettameganleon.blogspot.com/

Wyróżnienie #2 - Kamila Chanel ~ http://kamilka-pl.blogspot.com/

Wyróżnienie #3 - Ines Blanco  ~ 
http://love-will-remember-4ever.blogspot.com/

Wyróżnienie #4 - Klaudia Vilover ~ http://en-tus-ojos-veo-el-mundo-de-color.blogspot.com/

Wyróżnienie #5 - Weronika Paziewska ~ http://leonettafolewernew.blogspot.com/

Weronika Paziewska. 
Twoja praca była ciekawa, lecz były prawie same dialogi. I było to bardzo długie. Tak rozpoznaje po pisaniu że to chyba twoje pierwsze opowiadanie? Nie przejmuj się tym co ci tu pisze. Popełniamy błędy na których się uczymy. Następnym razem będzie lepiej :) 
Twoje nagrody: reklama bloga przez tydzień, 1 kolaż i dyplom, 5 komentarzy na twoim blogu, nagłówek.
Klaudia Vilover.
Os mi się podobał. Taki jakby z prawdziwego życia, aczkolwiek końcówka troszkę mnie zdziwiła. No bo znali się z kilka dni, po jego kilku słowach ona wiedziała że już go kocha? 
Twoje nagrody: reklama bloga przez tydzień, 1 kolaż i dyplom, 5 komentarzy na twoim blogu, nagłówek.
Ines Blanco. 
Podobała mi się fabuła. Szkoda że tak krótko ;)  
Twoje nagrody: reklama bloga przez tydzień, 1 kolaż i dyplom, 5 komentarzy na twoim blogu, nagłówek.
Kamila Chanel.
Praca była piękna... Tylko ta twa głupia przyjaciółka chyba Ci nie powiedziała jakie miały być pary. No ale niech już będzie. xd. Szkoda że takie krótkie. ;P 
Twoje nagrody: reklama bloga przez tydzień, 1 kolaż i dyplom, 5 komentarzy na twoim blogu, nagłówek.
Nikola Matuszyńska.
Twoja historia była inna od poprzednich. Jeszcze takiej nie czytałam. Piękne to jest. Pokazane jest że miłość może być na wieki. ;) 
Twoje nagrody: reklama bloga przez tydzień, 1 kolaż i dyplom, 5 komentarzy na twoim blogu, nagłówek. + opublikowanie twojej pracy na tym blogu.
Ellie Verdas Pasquarelli
Cudowna praca. Książę i księżniczka. Rzadko czytam takie prace. Ale bardzo mi się podobało. ;) 
Twoje nagrody:  reklama bloga przez dwa tygodnie, 10 komentarzy na twoim blogu, 2 kolaże z wybranymi osobami, 1 dyplom, nagłówek. + opublikowanie twojej pracy na tym blogu. 
Berry Verdas.
Boska praca. Acz kolwiek. Znowu się czepie. Bo miała być se taka o leonettcie czy coś. Jest o przyjaźni...
Mimo to bo to w końcu mój konkurs. A jeśli komuś nie pasuje bo to niesprawiedliwe czy coś. Proszę niech napiszę. xD 
No dałam tą prace na drugie miejsce. Jest piękna. Opisuje pewną przyjaźń. Bardzo mi się podoba. Jak czytałam to się popłakałam. A tu nagle szczęśliwe zakończenie...xD 
Twoje nagrody: reklama bloga przez 3 tygodnie, możliwość wstawienia jednej swojej pracy na tego bloga, możliwość napisania ze mną rozdziału lub OS, 15 komentarzy na twoim blogu, 3 kolaże z wybranymi osobami, 1 dyplom, nagłówek. + opublikowanie twojej pracy.
Julka001
Cudo ;** . Praca bardzo bardzo mi się podobała. Piękne było to jak Leon opiekował się Violettą, i zaopiekował się dzieckiem mimo że nie było jego. Nie da sie opisać. Wzruszyłam się. *-*
Twoje nagrody: reklama bloga przez miesiąc ( cały kwiecień),
Możliwość wstawienia dwóch swoich prac na tego bloga, Możliwość napisania ze mną rozdziału lub OS, 20 komentarzy na twoim blogu, 4 kolaże wybranymi osobami, 1 dyplom, nagłówek. + opublikowanie twojej pracy na tym blogu.

Dziewczyny aby odebrać nagrody napiszcie na gg: 48748992  lub poczte: olaa2905@gmail.com
Po 30.04 nagrody są nie ważne. 

Dziękuje za wszytskie prace. Nie długo pojawi się pierwsza praca. ~ wyróżnienie #1 Nikola Matuszyńska